"Faktem jest, że przez 13 lat swojej pracy, społecznej pracy na stanowisku prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Kraśnicki nie wziął ani złotówki. Uznaliśmy, że nagroda dla niego jest zasadna, natomiast nie wiem, skąd informacje o milionach. Takich intencji nikt nie miał" – mówił na antenie internetowego Radia RMF24 Ryszard Czarnecki, europoseł, członek prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego w rozmowie z Piotrem Salakiem.

Piotr Salak: Podobno prezydium zarządu było autorem pomysłu, żeby wypłacić ustępującemu prezesowi nagrodę w wysokości ponad 4 milionów złotych. To pan stał za tym pomysłem?

Ryszard Czarnecki: Prezydium nie zajmowało się tą sprawą. Było głosowanie na zarządzie, a od pomysłu nie jestem.

Podczas posiedzenia zarządu przedstawiciel prezydium, pan Poręba, wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, przeczytał stanowisko prezydium, w którym była informacja, czy można przyznać nagrodę odchodzącą prezesowi Kraśnickiemu. Tak było?

Od razu wyjaśniam, że nie było o tym mowy na prezydium, natomiast w uchwale zarządu nie było w ogóle mowy o kwocie. W związku z tym nie wiem, skąd się pojawiły te miliony. Faktem jest, że przez 13 lat swojej pracy, społecznej pracy na stanowisku prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Kraśnicki nie wziął ani złotówki. Uznaliśmy, że nagroda dla niego jest zasadna, natomiast nie wiem, skąd informacje o milionach. Takich intencji nikt nie miał.

To tym bardziej zaskakujące, że sami członkowie zarządu, którzy byli na obradach Polskiego Komitetu Olimpijskiego, byli zaskoczeni kwotą oraz propozycją uchwały. Skąd ten pomysł i kto go zgłosił?

Pomysł nagrody był powszechnie akceptowany. Nagroda za 13 lat pracy społecznej, kiedy przez tyle lat dobrze oceniany prezes nie wziął ani złotówki. To było w ogóle niekontrowersyjne. Nie było w ogóle tam mowy o milionach. Chciałem to bardzo mocno podkreślić. W ogóle nie ma mowy o żadnej kwocie w tej uchwale, którą przegłosował zarząd.

Jest mowa o kwocie 1 procenta od pieniędzy, które w czasie kadencji prezesa Kraśnickiego napłynęły do PKOl-u - stąd te wyliczenia portalu Onetu i stąd się wzięły te kwoty milionowe.

Żadnej kwoty nie było i gdyby ta uchwała nie przeszła, co do tej nagrody byliśmy zgodni, co do wysokości. Na pewno o takich kwotach nie było mowy i nie mogło być mowy. Prezes Kraśnicki zachował się honorowo i zrezygnował w ogóle z nagrody, popierając skądinąd pana Piesiewicza na swojego następcę.

Co do tego, że wszyscy byli zgodni, że nagrodę należy przyznać, z tymi członkami zarządu, z którymi ja rozmawiałem, wszyscy byli zaskoczeni i przyznawali, że dość nieoczekiwanie pojawił się ten punkt podczas zarządu.

Zagłosowali za tym pomysłem. Nie wszyscy. Bez trzech osób - w zarządzie jest ich kilkadziesiąt. Żeby było jasne, nikt nie wymieniał kwoty. Gdyby padła jakakolwiek tego typu wysoka kwota, to oczywiście wynik głosowania byłby inny, ale tematu nie ma, ponieważ ani nie było kwoty, jak też ostatecznie prezes Kraśnicki tej nagrody nie wziął. W związku z tym sprawa jest zamknięta.

Do tego jeszcze dodajmy, że ważnym elementem w tej sprawie jest też oświadczenie prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka, który na Twitterze napisał, że w związku z informacjami medialnymi dotyczącymi PKOl-u jako sponsor strategiczny i przewodniczący Rady PKOL oczekuje wyjaśnień od prezesa tego komitetu w kwestii przyznania rzekomej nagrody. To nie było uzgadniane ze sponsorem strategicznym?

Zna oświadczenie pana prezesa Daniela Obajtka. Rozmawiałem z nim nie dalej jak wczoraj. Jego reakcja jest dość oczywista, bo rzeczywiście Orlen jest głównym sponsorem nie tylko szeregu związków. Myślę, że idea nagrody nie byłaby kwestionowana przez pana prezesa Obajtka, natomiast wysokość, o jakich donosiły media, a jakiej nie było mowy w uchwale, oczywiście mogła go zbulwersować, stąd jego reakcja jest dość oczywista.

Czy oświadczenie cały czas urzędującego prezesa PKOl-u, czyli Andrzeja Kraśnickiego, informujące o tym, że nie przyjmie on żadnej nagrody ani premii, dotyczy również następnego zarządu, który się pojawi po wyborach 23 kwietnia 2023?

To oświadczenie dotyczy pana prezesa Andrzeja Kraśnickiego. Ustępujący prezes pokazał klasę, rezygnując z wszelkich wynagrodzeń. Co do przyszłości, no to jest taki standard, że prezes nie bierze żadnego wynagrodzenia. Myślę, że to będzie utrzymane.

W publikacjach medialnych pojawia się taki wątek, że to jest element przejmowania przez Prawo i Sprawiedliwość polskiego sportu. Jak pan to skomentuje?

To są oceny, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, bo żaden z dwóch kandydatów na prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego nie jest członkiem PiS-u, więc nie ma o czym mówić.

Ale chyba Radosław Piesiewicz jest przyjacielem pana ministra Jacka Sasina?

Pan mówił o kwestiach nie tyle koleżeńskich czy przyjacielskich, tylko o kwestiach politycznych. Więc ja informuję, że Radosław Piesiewicz, ani jego kontrkandydat, nie są członkami Prawa i Sprawiedliwości. Czy PiS cokolwiek przejmował? Ruch olimpijski to jest ruch olimpijski. Są w nim ludzie, którzy mają różne poglądy i głosują na różne formacje. Tak było zawsze, tak jest i tak będzie. Natomiast nie ma mowy o tym, żeby jakakolwiek partia chciała, przynajmniej na pewno nie PiS, chciał jakoś położyć rękę na PKOl-u.

Opracowanie: Emilia Witkowska

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.