"Zwróciłem się do komendanta policji, ponieważ mamy przypuszczenie, że Grzegorz Braun może mieć pozwolenie na broń i oczekujemy weryfikacji podstaw wydania tego pozwolenia" - powiedział Szymon Hołownia. Marszałek Sejmu w ten sposób odniósł się doniesień medialnych, jakoby poseł Konfederacji miał pytać Straż Marszałkowską, gdzie może zdeponować broń palną.

Serwis gazeta.pl poinformował w środę, że Straż Marszałkowska zaalarmowała marszałka Sejmu Szymona Hołownię, iż Grzegorz Braun chciał się dowiedzieć, gdzie może zdeponować broń palną, kiedy pojawia się na obradach Sejmu.

Choć poseł Konfederacji pytał o to jeszcze w minionej kadencji Sejmu, to po incydencie z 12 grudnia ub.r., kiedy gaśnicą proszkową zgasił świece chanukowe w gmachu Sejmu, strażnicy - jak informuje gazeta.pl - byli przerażeni tym, co polityk może zrobić, jeśli miałby w rękach nie gaśnicę, ale broń palną. Poinformowali zatem o tej sytuacji Szymona Hołownię.

"Zapaliło mi się w głowie czerwone światło"

Marszałek Sejmu odniósł się do sprawy w piątek. Dziennikarze pytali go, czy Grzegorz Braun ma pozwolenie na broń. Jeżeli mamy do czynienia z sytuacją, w której wiemy, że poseł nie przechodzi kontroli pirotechnicznej wchodząc do budynku (Sejmu), to zapaliło mi się w głowie czerwone światło - powiedział Szymon Hołownia.

Przekazał, że wysłał pismo do właściwego komendanta policji z informacją, że: "Mamy podejrzenia czy przypuszczenia, że poseł (Grzegorz Braun) może mieć pozwolenie na broń i że oczekujemy w tej sytuacji weryfikacji podstaw wydania tego pozwolenia".

To jest rzecz, którą robimy z ostrożności, ale generalnie chciałbym mieć takie poczucie, że posłowie broni jednak na teren Sejmu nie wnoszą. Tutaj nie można czuć się zagrożonym - powiedział.

Marszałek Sejmu podkreślił, że nie ustalił jeszcze, czy polityk Konfederacji ma pozwolenie na broń czy nie, dlatego "ostrożnościowo" wysłał pismo do komendanta policji, ale jeszcze nie uzyskał odpowiedzi.