Donald Tusk zorganizował przed budynkiem TVP w Warszawie konferencję prasową. Wystąpienie szefa Platformy Obywatelskiej zostało jednak przerwane przez pracownika Telewizji Polskiej Michała Rachonia. Politycy PO mieli wezwać na miejsce policję.

Donald Tusk w trakcie wystąpienia przed siedzibą Telewizji Polskiej powiedział, że członkowie Koalicji Obywatelskiej będą przyjmować zaproszenia do programów telewizji publicznej po to, aby "wykorzystać każdą okazję, żeby odbiorcy mogli usłyszeć prawdę".

Nasi przedstawiciele, parlamentarzyści, parlamentarzystki Koalicji Obywatelskiej, z bardzo dużą rezerwą podchodzili do idei uczestniczenia w program TVP po tej upiornej akcji zaszczuwania rodziny pani poseł Filiks i jej syna, czego konsekwencją była tragiczna śmierć. Dla wszystkich przyzwoitych ludzi to jest bardzo poważny dylemat, czy przekraczać próg tego miejsca i ja to bardzo dobrze rozumiem - argumentował Tusk.

W pewnym momencie wystąpienie polityka zaczął jednak zakłócać pracownik TVP Michał Rachoń. Dziennikarz pytał Tuska m.in. o jego relację z Angelą Merkel. Między Rachoniem, a politykami Platformy i startującym z list Koalicji liderem Agrounii Michałem Kołodziejczakiem wywiązała się ostra wymiana zdań, co widać na nagraniu, które pojawiło się w sieci.

Jest pan bardzo źle wychowany. Pańskie wzmożenie emocjonalne jest medycznie niepokojące. Ci, którzy zakłócają wystąpienia opozycji, będą rozliczeni. Przeżyjemy do 15 października, i wtedy rozliczymy tego typu gości z każdego łajdactwa - zwracał się do dziennikarza Doland Tusk.

Dla dobra informacji publicznej, żebyście państwo mieli wybór przed 15 października, będziemy wykorzystywali każdą możliwą sytuację, także takie jak dzisiejsza, żeby dostarczyć wam prawdę o działaniach tej władzy, o ich złodziejstwie i korupcji i tym, co zrobili z telewizją rządową - dodał lider PO.  

Politycy Platformy wezwali na miejsce policję.