Właściciel sklepu z urządzeniami elektrycznymi z okolic Bergamo na północy Włoch miał już dość serii włamań. Złodzieje okradali go regularnie mimo alarmów i zabezpieczeń. Dlatego mężczyzna postanowił zamieszkać w lokalu. Razem z nim sklepu pilnują dwa pitbule.

53-letni Włoch z miejscowości Fara Olivana w sklepie wydzielił część mieszkalną z łóżkiem i stołem. Przyjmuje tam rodzinę i od siedmiu lat spędza tam wszystkie święta i urodziny. Carlo Moroni postanowił zamieszkać w sklepie i czuwać w nim przez siedem dni w tygodniu, dzień i noc. Złodzieje włamywali się do jego lokalu kilka razy. Mężczyzna wycenił straty na ponad 50 tysięcy euro. Jego sklep był celem najbardziej zuchwałych włamań. Dwóch pierwszych dokonano za pomocą żeliwnych pokryw włazu studzienki, którymi złodzieje wybili wzmocnione witryny. Innym razem ktoś busem staranował stalowe drzwi.

Moroni przekonał się, że żadne urządzenia alarmowe i pancerne blokady, które zamieniły jego sklep w twierdzę, nie są w stanie uchronić go przed włamywaczami. Dlatego postanowił go pilnować osobiście. Pomagają mu w tym dwa groźne psy. Czasem na warcie zmieniają go synowie. W niedzielę udaje mi się wyjść na kilka godzin, ale tylko, gdy ktoś może mnie zastąpić - powiedział Moroni włoskiej prasie.
Od chwili, kiedy zamieszkał w sklepie, nikt nie próbował się do niego włamać.