Przez ostatnie pięć lat polska polityka zagraniczna kierowała się dwoma wytycznymi: ostrożnością, ale i poprawianiem stosunków z Niemcami. Jednak w historycznym przemówieniu w Berlinie, polski minister spraw zagranicznych Radek Sikorski, odrzucił doktrynę ostrożności w dramatycznym apelu (a w zasadzie żądaniu) wobec Niemiec.

To przemówienie trafiło na pierwszą stronę "Financial Times", także jako główny artykuł publicystyczny.

Wystąpienie zaczyna się od odniesienia do rozłamu Jugosławii, który Sikorski obserwował na żywo jako dziennikarz w 1991 roku. Wtedy decyzja o drukowaniu własnych dinarów była symbolem rozpadu federacji. To był początek serii wojen w tym regionie, które kosztowały życie 140 tysięcy ludzi i cierpienie milionów.

Sikorski (który na Oxfodzie studiował filozofię, politologię i ekonomię) odwołał się także do niemieckiego filozofa Immanuela Kanta:

Moralne znaczenie pieniądza intrygowało Immanuela Kanta, który napisał, że cała praktyka pożyczania pieniędzy zakłada z góry uczciwą intencję spłaty. Gdyby warunek ten został powszechnie zignorowany, wówczas istota udzielania pożyczek i dzielenia się bogactwem zostałaby podważona. Dla Kanta, uczciwość i odpowiedzialność stanowiły imperatywy kategoryczne: podstawę wszelkiego ładu moralnego. Stanowią one również kamienie węgielne Unii Europejskiej. Wskazałbym na dwie podstawowe wartości: Odpowiedzialność i Solidarność. Nasza odpowiedzialność za decyzje i procesy. A solidarność, gdy przychodzi do ponoszenia ciężarów.

Tu Sikorski zdecydowanie odrzucił argument, że to powiększenie strefy euro jest przyczyną jej kłopotów. Prawdziwy powód załamania, jak mówił Sikorski, to zaufanie:

Bądźmy wobec siebie szczerzy i przyznajmy, że rynki mają pełne prawo wątpić w wiarygodność strefy euro. Przecież Pakt Stabilności i Rozwoju został naruszony 60 razy! I nie tylko przez mniejsze kraje, które mają kłopoty, ale również przez samych założycieli w jądrze strefy euro.

To, rzecz jasna, dotyczy także samych Niemców.

Potem Sikorski przeszedł do podkreślenia kruchości unijnych instytucji i procedur. Jak powiedział, one funkcjonują "w zasadzie dobrze" w czasach dobrobytu, ale zależą od "dobrej woli i poczucia przyzwoitości", które niestety w kryzysie zanikają. I tu pojawia się ryzko rozpadu strefy euro:

Rozpad spowodowałby kryzys apokaliptycznych rozmiarów, wykraczający poza nasz system finansowy. Z chwilą, gdy zacznie obowiązywać logika "każdy dba o siebie", czy rzeczywiście możemy ufać, że wszyscy będą działać w duchu wspólnotowym i odrzucą pokusę wyrównywania rachunków w innych dziedzinach, na przykład w handlu?

Czy naprawdę założylibyście się o wszystko, że jeżeli dojdzie do rozpadu strefy euro, to wspólny rynek, kamień węgielny Unii Europejskiej, na pewno przetrwa? W końcu więcej małżeństw kończy się burzliwym, a nie polubownym rozwodem. Słyszałem o przypadku w Kalifornii, kiedy rozwodzące się małżeństwo wydało 100 000 dolarów na ustalenie, które z nich przejmie opiekę nad ich kotem.

Wybór więc, jak stwierdził minister, jest prosty: albo głębsza integracja, albo upadek. Zaapelował więc o federację fiskalną z twardymi regułami, których obalenie przez polityków będzie "praktycznie niemożliwe". W zamian Europejski Bank Centralny miałby się stać prawdziwym bankiem centralnym - pożyczkodawcą ostatniej szansy.

Sikorski zaproponował także drastyczne zmiany w zarządzaniu Europą. Chce wspólnych pan-europejskich list do Parlamentu Europejskiego, mniejszej liczby komisarzy, a może nawet wybierania prezydenta Unii Europejskiej. Równolegle wspólnota pozostawiłaby krajom członkowskim wolność w decydowaniu o tożsamości narodowej, kulturze, religii, stylu życia, moralności, podatkach PIT, CIT i VAT. (...)

Teraz czas na najmocniejsze uderzenie, zatytułowane "O co Polska prosi Niemcy?". Sikorski zaczął od wypunktowania sześciu rzeczy, które Niemcy powinni sobie uświadomić.

1) Niemcy są największym beneficjentem obecnego układu i w związku z tym to na nich spoczywa obowiązek utrzymania tego stanu

2) Nie są niewinną ofiarą nieuczciwości innych. Sami złamali ustalenia Paktu Stabilności i Rozwoju. To także ich banki kupowały ryzykowne obligacje

3) Kryzys obniżył Niemcom koszty pożyczkowe

4) Jeśli sąsiednie gospodarki implodują, będzie bolało

5) Ryzyko upadku jest większe od ryzyka inflacji

6) "Wasz rozmiar i wasza historia" oznaczają wyjątkową odpowiedzialność za utrzymanie pokoju i demokracji na kontynencie.

Dla Polski największym zagrożeniem, jak mówił Sikorski, jest teraz nie terroryzm, czy Talibowie i na pewno nie niemieckie czołgi. Nawet nie rosyjskie rakiety. Znacznie większym zagrożeniem jest upadek strefy euro. (...)

To przemówienie zasługuje na uwagę, którą dostało. Niezależnie od tego, czy Niemcy posłuchają, czy nie. Ale historyczna waga tego wystąpienia jest jasna. Nastąpiła zmiana. Widzimy polskiego ministra, przemawiającego do Niemców z poważnymi koncepcjami i twardymi oczekiwaniami. To już nie jest ubogi krewny, który zachodowi dostarcza problemów.

The Economist

Tłumaczenie: