Niewykluczone, że do środowego zamachu na polski patrol w Afganistanie doszło, bo polskich żołnierzy zdradzili afgańscy informatorzy. To jeden z wątków, który muszą zbadać polskie służby. Takiej wersji nie wyklucza m.in. doradca ministra obrony generał Bogusław Pacek.

Jak podkreśla gen. Pacek, wystarczy, że informatorzy wśród lokalnej ludności, którzy zazwyczaj przekazują informacje o pojawieniu się rebeliantów, tym razem tak cenną informacje pominęli. Być może ktoś pomógł ukryć się talibom, by z dogodnego miejsca mogli obserwować przejazd konwoju i w odpowiednim momencie zdetonować ładunek.

Czy chcemy, czy nie chcemy, musimy korzystać z ich tłumaczy. A skąd pochodzą tłumacze? Musimy korzystać z wielu ludzi. Czy część z nich nie działa na dwa fronty? Nie możemy tego wykluczyć - przyznaje Pacek.

Eksperci zwracają jeszcze uwagę, że nawet wśród afgańskich sił są osoby sprzyjające talibom. Szczególnie chodzi o policję, rzadziej o wojsko. Trafiają tam ludzie z różnych regionów Afganistanu.

W środę w wyniku eksplozji miny-pułapki w okolicach bazy Ghazni zginęło pięciu żołnierzy z 20. Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej - st. kpr. Piotr Ciesielski, szt. szer. Łukasz Krawiec, st. szer. Marcin Szczurowski, st. szer. Marek Tomala i szer. Krystian Banach.