Do końca roku szpitale powinny wymienić stare termometry na nowe z unijnym certyfikatem. To, co je różni, to międzynarodowy atest i cena. Termometry z certyfikatem są dwukrotnie droższe.

Łódzki Szpital Barlickiego co roku zużywał dwadzieścia tysięcy termometrów, większość tłukła się. Dlatego stare, rtęciowe zastąpiono jeszcze droższymi, elektronicznymi.

Nie wszystkie szpitale stać jednak na zakup nowych termometrów, a w kolejce do wymiany czeka praktycznie cała aparatura szpitalna. Unijnych norm nie spełniają także sale chorych, korytarze, budynki.

Szpitale nie mają pieniędzy na tak kosztowną operację. Zwykła lodówka, która kosztuje 1000 złotych w sklepie dla każdego z nas, w momencie, gdy ma ją kupić szpital i posiada certyfikat, kosztuje 7 tysięcy.

Urządzenia, które pracują w szpitalach należałoby wyłączyć albo przetestować i dopuścić do użytku. Problem w tym, że w Polsce brakuje firm, które się tym zajmują. Dyrektor Piotr Kuna szacuje, że gdyby ktoś zaczął przestrzegać unijnych norm, to 80 procent szpitali zostałoby zamkniętych. A to nie jest możliwe.