Najprawdopodobniej wkrótce poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Po cichu myśli o udziale w misji Artemis i locie na Księżyc. A czy jego marzenia sięgają... Marsa? Doktora Sławosza Uznańskiego, od ubiegłego roku astronautę Europejskiej Agencji Kosmicznej, m.in. o to zapytał podczas międzynarodowego konkursu łazików marsjańskich w Kielcach Grzegorz Jasiński. Ale rozmowa dotyczy przede wszystkim szans Polski na udział w rozwoju komercyjnego sektora kosmicznego. Przyszły, drugi polski astronauta przekonuje, że mamy w Polsce wystarczająco duży potencjał i niesamowity talent, by być w pewnych niszach technologicznych liderami.

Grzegorz Jasiński: Dzień dobry, panie doktorze. Bardzo mi miło spotkać pana ponownie, bo spotkaliśmy się w zupełnie innych okolicznościach, pod ziemią. Pamięta pan to spotkanie?

Dr Sławosz Uznański: Pamiętam, jak oprowadzałem pana, jak również całą wizytę dziennikarską w CERN-ie i mieliśmy okazję zwiedzić również nasz duży akcelerator LHC (Wielki Zderzacz Hadronów) bezpośrednio pod ziemią.

Tak. Tłumaczył mi pan, czym się tam pan między innymi zajmuje, a była to praca jako naczelnego inżyniera, który na ośmiogodzinnych dyżurach pilnował, żeby wszystko było w porządku, to znaczy, żeby akcelerator działał, żeby dawał dobrą wiązkę. To było istotne, żeby ekran kontrolny pokazywał zielony kolor, że ta wiązka jest w porządku. To było bardzo ciekawe. I tak sobie myślę, że ta pańska praca nie była przeszkodą w zdobyciu tego miejsca w klasie astronautów, a być może nawet była pewnym atutem.

Na pewno była atutem. Taka praca operacyjna jest bardzo ważna, szczególnie w takiej pracy jak astronauta. Jak jest ta wiązka w tym trudnym tunelu i wszystko jest zielone, to bardzo dobrze. I tych warunków oczywiście pilnujemy, ale taka prawdziwa praca zaczyna się wtedy, kiedy tę wiązkę stracimy. I tak samo na stacji kosmicznej, jeżeli coś się zdarzy takiego, że jest sytuacja, która nie została przewidziana. Być może stacja traci atmosferę, a być może zasilanie, być może komunikację z Ziemią. Trzeba wiedzieć, jak problemy przeanalizować i przywrócić operacyjne warunki. I myślę, że to jest dosyć mocny punkt mojego profilu, który mogłem pokazać Europejskiej Agencji Kosmicznej podczas procesu rekrutacyjnego, który ja wybrałem jako jeden z ważniejszych elementów właśnie mojego profilu w pracy astronauty.

Wspominał mi pan nawet, że naszą rozmowę wykorzystał. Czy to prawda?

Tak, to prawda. Pamiętam bardzo dobrze naszą rozmowę, jak byliśmy pod ziemią i rozmawialiśmy. A jednym z wymagań podczas procesu rekrutacyjnego było również pokazanie, jakie jest nasze doświadczenie z mediami. I właśnie naszą rozmowę przytoczyłem w mojej aplikacji, bezpośrednio wysyłając dokumenty do Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Na to mała cegiełka jest po mojej stronie. Ale wspominam o pana karierze w CERN, bo ona pokazuje jedno - i to jest taki przekaz, który pan nam daje - karierę, która może doprowadzić do lotu w kosmos - może doprowadzić, cały czas tak to jeszcze mówimy - trzeba budować długi czas, konsekwentnie od początku. To nie są tylko marzenia, to jest także pójście za tymi marzeniami, wykształcenie. W pana przypadku to było bardzo istotne.

Zdecydowanie. I ja bardzo mocno wierzę w to, że ciężką pracą można osiągać duże cele. I moja kariera zaczęła się, moja przygoda kosmiczna zaczęła się podczas mojego doktoratu. Wybrałem temat doktoratu, gdzie budowałem technologię elektroniczną, globalną, dla Europejskiej Agencji Kosmicznej i dla różnych projektów z NASA. I jakby ta moja przygoda zaczęła się grubo ponad dziesięć lat temu, prawie 15 lat temu, przy wyborze tematu mojego doktoratu w 2008 roku. I od tamtego czasu sukcesywnie budowałem mój profil. Nie mogłem aplikować na poprzednią selekcję (astronautów), dlatego że Polska nie była krajem członkowskim Europejskiej Agencji Kosmicznej, a poprzednia selekcja była właśnie w 2008 roku. Ale od tamtego czasu zawsze to było gdzieś z tyłu mojej głowy, że jak selekcja się otworzy, to postaram się być tak gotowy, jak tylko będę mógł. I lata mijały, a selekcja się nie otwierała. Nie wiedziałem, czy mnie to czeka, natomiast nadal starałem się i budować moją karierę. Ale jednocześnie zawsze ten kosmos był z tyłu mojej głowy. Publikowałem na tych samych konferencjach, byłem w tej samej społeczności naukowców budujących niezawodne systemy dla przestrzeni kosmicznej. I tak oto małymi krokami coraz bliżej aż do 2021 roku, kiedy rzeczywiście selekcja się otworzyła.

To było nie tylko wykształcenie i zapał do pracy, to także musi być przygotowanie fizyczne, bo astronauci to ludzie, którzy pod tym kątem muszą być sprawdzeni. Nie zaszkodziły panu też pasje, nazwijmy to pozanaukowe...

Na pewno mi nie zaszkodziły. Chociaż kto wie. Zawodowy sport czasem prowadzi do kontuzji. Ja takie kontuzje miałem, kilka w życiu. Natomiast nie przeszkodziły mi. Zawsze lubiłem sport, zawsze byłem aktywny. Jako dziecko i i nastolatek żeglowałem. Byłem w klubie żeglarskim, ścigałem się w regatach w Polsce, w rankingu Polski, jak również międzynarodowo. To jest taki mój pierwszy sport. Zawsze byłem bardzo aktywnym dzieckiem, ale drugą moją pasją są góry. Chodzę po górach. Zacząłem chodzić po górach z tatą, jak byłem małym dzieckiem, jeszcze w plecaku, a później od Tatr do Alp i w pewnym momencie do Himalajów. Myślę, że to jest też taka część mojego charakteru, eksploracyjna, która wydaje mi się, że pomaga. A wiadomo, w górach wszystko to co mamy, to mamy w plecaku, tak jak na stacji kosmicznej. Wszystko to, co mamy, mamy właśnie tam i trzeba umieć wykorzystać do maksimum to, co jest pod ręką, po to, żeby rozwiązać pewne problemy.

Przy okazji przydaje się brak lęku wysokości, bo w przypadku lotu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wysokość jest rzeczywiście imponująca.

400 kilometrów i więcej.

Jest pan nieprzypadkowo na konkursie łazików marsjańskich, bo jednym z pana zadań jako astronauty jest inspiracja, inspiracja młodych ludzi, przekazywanie im swoich doświadczeń i motywowanie do działania.

Bardzo lubię to robić. Bardzo lubię rozmawiać ze studentami i cieszę się za każdym razem, jak mogę przyjechać i rzeczywiście mieć taką interakcję bezpośrednio ze studentami. Ja pamiętam to bardzo dobrze, jak ja byłem studentem i to dla mnie nie było tak dawno, dawno temu. Być może jakby pan zapytał dzisiejszych studentów, to może oni by mieli odmienne zdanie, ale ja nadal czuję się studentem. Całe moje życie uczyłem się nowych rzeczy tak jak oni, a również tak jak oni dzisiaj sam uczestniczę w wykładach i tak jak oni siedzę w ławce i patrzę, jak profesorowie i inżynierowie tłumaczą mi jak działa np. stacja kosmiczna. Dzisiaj jestem w Kielcach na konkursie łazików marsjańskich, na ERC, czyli European Rover Challenge, ale również tutaj otwieramy nabór na konkurs dla studentów właśnie, żeby budować sprzęt czy eksperymenty na Międzynarodową Stację Kosmiczną. I tutaj mogę opowiedzieć trochę, to jest dla mnie dosyć ważna część. Po moim wyborze nie do końca wiedzieliśmy, jak wykorzystać tę możliwość ewentualnego lotu kosmicznego, dlatego że nigdy nie mieliśmy dostępu do tej platformy.

A czasu jest mało, bo jak wiemy czas nie stoi w miejscu, wszystkie zespoły na świecie starają się osiągnąć jakąś przewagę, więc nie można zwlekać.

Zgadza się. Ale kogo najlepiej właśnie w takich sytuacjach stymulować? Ja myślę, że studentów. To właśnie oni idą bardzo mocno do przodu. Mogę wrócić do takiej historii. Pierwszym polskim satelitą, który został wystrzelony, już nie pamiętam do końca 2011 albo 2012, był właśnie satelita studencki. To studenci pokazali polskiemu komercyjnemu sektorowi kosmicznemu, że my mamy tam swoje miejsce. My możemy również budować satelity. I myślę, że właśnie to jest ta grupa taka dynamiczna, którą trzeba bardzo mocno stymulować. A dzisiaj otwieramy konkurs po to, żeby budowali eksperymenty na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Tak, że konkurs jest otwarty dla studentów pierwszego, drugiego, trzeciego stopnia, czyli licencjat, magisterium, doktorat. Oczywiście konkurs nie może gwarantować, że ten sprzęt poleci, ale również mamy nagrody w konkursie. Wydaje mi się, że one są bardzo interesujące, dlatego że konkurs pozwoli studentom na międzynarodowe staże właśnie w CERN i w Europejskiej Agencji Kosmicznej po to, żeby poznali innych inżynierów, naukowców, którzy im pomogą budować technologie. Mamy nadzieję, że to doświadczenie, właśnie z międzynarodowych organizacji, oni przyniosą do Polski i będą budować później polski sektor prywatny, polskie przedsiębiorstwa. Być może właśnie komercjalizując takie łaziki marsjańskie jako automatykę i robotykę kosmiczną, która wykonuje bezpośrednio pracę w kosmosie na zlecenie np. właśnie sektora prywatnego.

Mówi się o panu jako drugim polskim astronaucie, choć po drodze między Mirosławem Hermaszewskim a panem było paru amerykańskich astronautów polskiego pochodzenia. Ja widzę tutaj taką analogię trochę ze zdobywaniem Księżyca. Otóż misja Mirosława Hermaszewskiego, którą ja jeszcze pamiętam, była takim jednym momentem, z określonych politycznych względów, za którym nie poszło nic dalej. To tak jak misje księżycowe Amerykanów, które pojawiły się, zniknęły. Teraz Amerykanie mówią: wracamy na Księżyc, żeby tam zostać. Jak rozumiem, my mówimy wracamy w kosmos z polskim astronautą, żeby tam zostać, żeby tych polskich astronautów było więcej, żeby kolejni poszli pana tropem.

Zdecydowanie tak. I ja bardzo mocno wierzę, że dzisiaj jesteśmy w takim momencie historii, naszej polskiej historii, że mam nadzieję, że ten lot jest w stanie inspirować, ale jednocześnie pozwoli polskiemu sektorowi się rozwijać. Ale również ten sektor, rozwijający się, będzie wywierał te presję, że my potrzebujemy również załogowych lotów kosmicznych na stację kosmiczną, a być może i w przyszłości dalej. I mam nadzieję, że to nie będzie jedyny lot. Mam nadzieję, że będą kolejne, dlatego że nasz sektor będzie miał właśnie taką potrzebę. Astronauci nie latają w kosmos na kosmiczne wakacje, ale latają bezpośrednio do pracy, wykonując eksperymenty naukowe, technologiczne, eksplorując kolejne miejsca w kosmosie, czy poza naszą atmosferą, właśnie na zlecenie przemysłu, po to, żeby budować technologię. A ta technologia później wraca do nas wszystkich.

Za pieniędzmi, które będą przeznaczone na ten program kosmiczny - a szef Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA, prof. Grzegorz Wrochna mówił o praktycznie o rząd wielkości większych pieniądzach, żeby w ogóle była możliwość lotu polskiego astronauty - muszą pójść konkretne programy naukowe. I tu już nie można czekać. To nie chodzi o inspiracje młodych ludzi. Tu chodzi o to, żeby zainspirować firmy. I Polska Agencja Kosmiczna ogłosiła konkurs, który na początku września miał się zakończyć. Teraz się, jak rozumiem, rozstrzyga. Czy pan będzie miał swój udział jako juror w tym konkursie, który polega na tym, żeby wybrać najciekawsze projekty do realizacji osobistej pana rękami w kosmosie?

Ja oczywiście tutaj, jako bezpośrednio osoba, która będzie potencjalnie wykonywać te eksperymenty, nie będę brał udziału w samym procesie selekcji i wybierania.

A może dobrze byłoby, żeby pan brał udział, bo to też zależy od tego, czego może się pan podjąć?

Ale ważne też jest to, żeby zobaczyć, jaka jest potrzeba, jakie instytuty, jakie dziedziny nauki są zainteresowane kosmosem i jakie eksperymenty jesteśmy w stanie dostarczyć. Także jaka jest ta nasza potrzeba przeprowadzania czy eksperymentów naukowych, czy technologicznych na orbicie. A potrzeba jest bardzo duża. Ja może wrócę do tego sektora. To jest sektor, który tak niesamowicie dynamicznie rozwija się od 10 lat. Sektor komercyjny praktycznie zaczynał się 10 lat temu, dzisiaj to jest 500 miliardów dolarów globalnie, a szacowana wartość tego sektora podwoi się w ciągu najbliższej dekady. Tak, że ten sektor będzie rósł, a my dzisiaj stoimy właśnie na takim troszeczkę rozdrożu. Możemy wskoczyć do tego jadącego pociągu i zabrać się razem z tym sektorem, znajdując nasze dziedziny technologiczne, w których będziemy liderami, albo odpuścić i jednak zawsze zostać troszeczkę po tej stronie konsumenckiej, kupując technologie i licencje technologiczne z zagranicy. Myślę, że ważne jest, żebyśmy byli właśnie tę częścią, która kształtuje ten przemysł i kształtuje światową technologię. Jestem przekonany, że mamy wystarczająco duży potencjał i niesamowity talent w Polsce właśnie, żeby być w pewnych niszach technologicznych liderami.

Pana doświadczenie w budowaniu elektroniki odpornej na warunki kosmiczne, co jest praktycznie kluczowym i absolutnie niezbędnym warunkiem sukcesu jakiejkolwiek misji, też zapewne nie przeszkadza w tym, że jest pan tu, gdzie pan w tej chwili jest. Bo jeszcze 20 lat temu mówiło się o tym, że tak naprawdę to w kosmos lata technologia, dwie generacje starsza, którą przez wiele lat trzeba było przygotowywać, bo wiadomo, promieniowanie, elektronika niszczy się itd., itd. Teraz przyspieszyliśmy i pan jest jednym z tych, który tego przełomu dokonuje, bo to jest pańska praca.

To jest niesamowicie ciekawe pytanie i niesamowicie dynamiczny rynek. I to dokładnie tak, jak pan powiedział, jeszcze 20 lat temu przede wszystkim ten sprzęt był poprzedniej generacji albo dwie generacje z tyłu, dlatego że projektowanie czy elektroniki, czy systemów kosmicznych zajmuje dużo czasu. A wiadomo, że ten rynek nie jest aż taki duży. Natomiast dzisiaj, właśnie dzięki komercjalizacji, używanie najnowszych technologii bardzo mocno przyspieszyło. Dzisiaj na platformach satelitarnych mamy sztuczną inteligencję, to są najnowsze procesory, gdzie nawet takie dostępne na rynku komercyjnym komponenty elektroniczne są wysyłane w kosmos. I tak, one czasem padają, one czasem mają pewne problemy, natomiast są używane w taki sposób, np. budując dużą konstelację, że danego satelity w danym momencie nie potrzebujemy, jesteśmy w stanie przekazać ten sygnał inaczej. Tak, że metody projektowania zmieniły się, a rynek jednak wszedł w taką adopcję technologiczną, bardzo szybką i bardzo szybko dzięki temu się rozwija.

Rozpoczął pan już formalnie 1 września bodajże szkolenie w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Został pan wyrwany stamtąd tutaj. Na czym to szkolenie będzie polegało? Jak będzie wyglądało? Mówi się, że wyszkolenie astronauty do konkretnej misji to jest co najmniej rok, a wykształcenie astronauty w ogóle do lotu w kosmos, na Międzynarodową Stację Kosmiczną i do konkretnej misji, to może być jeszcze dłużej. Pan nie ma wiele czasu, bo te daty, które mniej lub bardziej chętnie Polska Agencja Kosmiczna wymienia, to tak krążą koło roku 2024, 2025. Jak to szkolenie będzie wyglądać?

Powiem szczerze, że nie wiem. Tak jak dzisiaj tutaj siedzimy, nie do końca mogę powiedzieć, dlatego, że to jest dosyć nowa formuła szkolenia. Ja jestem taką osobą, która jest szkolona indywidualnie, nie tak jak korpus, który zaczął pierwszego września. Oni szkolą się w grupie. Ich szkolenie będzie trwało 12 miesięcy do ich certyfikacji. Jak będzie wyglądało moje szkolenie? Jeszcze tego nie wiemy. Mogę powiedzieć, że w pierwszych tygodniach uczyłem się o systemach kosmicznych, stacji kosmicznej, zasilaniu i jak ta stacja wygląda, w jaki sposób komunikuje się z Ziemią, jaka jest jej trajektoria i korekcja tej trajektorii. Miałem testy medyczne, oczywiście każdy astronauta co roku musi przechodzić testy medyczne. Miałem szkolenie przede wszystkim takie medialne, z użycia aparatów fotograficznych i kamer dostępnych na stacji kosmicznej, dlatego że to też jest duża część pracy astronauty. W jaki sposób i jak przekazać to, co astronauci robią właśnie tam, na stacji kosmicznej i pokazać, dlaczego jest to użyteczne społecznie. Co mnie czeka w przyszłości? Tutaj mogę tylko dosyć ogólnie powiedzieć. Szkolenie pewnie będzie trwało około roku. Na pewno czekają mnie loty paraboliczne w mikrograwitacji, wirówki, ale dużą część szkolenia przede wszystkim z amerykańskimi partnerami. Odnośnie systemów czy kapsuły Dragon, która jest naszym jedynym systemem załogowym...

Bo to jest istotne, że to nie tylko Europejska Agencja Kosmiczna, ale też firma Axiom, komercyjna. Zresztą tak naprawdę informacje o tym, że pan powinien polecieć, przekazał nam szef NASA Bill Nelson, który po prostu w rozmowie powiedział, że Amerykanie chcą, żeby pan poleciał. Konkretnie nie mówił, że pan, no ale wiadomo, że to pan jest kandydatem. W związku z czym to nie tylko ESA, to także bezpośrednia współpraca z Amerykanami, w tym z prywatną firmą, która teraz wysyła ludzi w kosmos.

Tutaj oczywiście szkolenie jest międzynarodowe. Szkolenie dla astronautów jest międzynarodowe, dlatego że stacja kosmiczna jest Międzynarodową Stacją Kosmiczną, jest wielu partnerów. Tak, że oczywiście my jako Europejczycy z Europejskiej Agencji Kosmicznej mamy swoje europejskie laboratorium naukowe na stacji kosmicznej, które nazywa się Columbus. I wszyscy astronauci na świecie, którzy latają na stację kosmiczną, będą kształceni właśnie z Columbusa w Kolonii, tam gdzie ja zacząłem swój trening. Duża część szkolenia oczywiście jest w Stanach Zjednoczonych, bo to są jedyne możliwości wysłania europejskich astronautów przy współpracy z NASA i dzisiaj z firmą SpaceX, która posiada jedyną kapsułę certyfikowaną właśnie do lotów załogowych na stację kosmiczną. Oczywiście jest jedno laboratorium, które jest japońskie i oczekuję modułu szkolenia w Japonii z japońskiego modułu eksperymentalnego stacji kosmicznej. Tak, że szkolenie na pewno jest w wielu miejscach, jest dosyć kompleksowe. Wiadomo, że firma SpaceX też ma kilka siedzib w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie loty dla Europejczyków dzisiaj odbywają się z przylądka Canaveral na Florydzie, ale obsługa większości stacji kosmicznej jest z Houston, ale również z Huntsville w Alabamie i też np. w CERN. My jako CERN, jako instytucja naukowa obsługujemy jeden z największych eksperymentów naukowych, takich nauk podstawowych w przestrzeni kosmicznej i mamy właśnie centrum kontroli. Tam gdzie ja pracowałem do zeszłego miesiąca w CERN, gdzie obsługujemy detektor AMS.

Można powiedzieć, że przenosi się pan z największego laboratorium naukowego na Ziemi, a właściwie częściowo pod ziemią, na największe laboratorium naukowe na orbicie...

To tak mogę tutaj powiedzieć takim troszeczkę żartem, ale tak jak wróciliśmy na chwilę do mojej aplikacji i wykorzystania wywiadów i doświadczenia z mediami, tak również wykorzystałem to doświadczenie z Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych, z CERN, mówiąc, że po tym, jak byłem operatorem i głównym inżynierem dowodzącym pracą na zmiany dla akceleratora LHC, praca dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wygląda jak następny naturalny krok w mojej karierze.

Muszę przyznać, że miałem to szczęście, żeby być w pana miejscu pracy. Niestety nie będę miał możliwości, żeby być w nowym miejscu pracy, na górze, ale mam nadzieję, że pan zadzwoni. Natomiast chciałem jeszcze zapytać o jedną rzecz na koniec, bo to jest bardzo szczególny czas dla astronautów, nie tylko europejskich, także amerykańskich. Bo oczywiście Międzynarodowa Stacja Kosmiczna to jedno, ale projekt Artemis to drugie. I ja wiem, że pan o tym projekcie i ewentualnym locie na Księżyc jako dalszej części swojej kariery myśli. Ale czy myślipan też o ewentualnej możliwości lotu na Marsa? Bo to jest trzeci krok, który stoi przed prawdopodobnie już aktywnymi astronautami.

To na pewno jest jeden z punktów. To byłby kolejny naturalny punkt i miejsce w kosmosie, gdzie astronauci mogliby polecieć. Ja myślę, że Mars będzie raczej dla tej następnej generacji, którą mam nadzieję, że zainspiruje również w Polsce i będziemy mieli kolejną generację polskich astronautów, którzy pewnie będą patrzyli w stronę Marsa.

Życzę wszelkich możliwych sukcesów i życzę, żeby decyzja o tym, że na pewno pan leci nastąpiła szybko, żeby pan już mógł przestać odpowiadać na pytania kiedy.

Dziękuję bardzo. Bardzo dziękuję.

Opracowanie: