"Słowa ulatują, pismo zostaje" - mawiali starożytni Rzymianie. Okazuje się, że ta prawda może okazać się prawdziwa także dla danych zapisanych na twardym dysku i to niemal całkowicie zniszczonym w katastrofie promu kosmicznego Columbia.

Pięć lat po tamtej tragedii, w prasie naukowej opublikowano artykuł napisany w oparciu o wyniki zapisane na tym dysku. Po jego odnalezieniu okazało się, że sama obudowa, układy elektroniczne i głowice były zniszczone. Zachowały się natomiast, w zaskakująco dobrym stanie, talerze o niewielkiej już jak na owe czasy pamięci 400MB. Twardy dysk miał już w chwili katastrofy 8 lat.

Specjalistyczna firma zbudowała więc niemal od podstaw konstrukcję dysku, w której umieściła talerze, dopasowała oprogramowanie i odczytała dane. Tylko jeden z dysków komputerowych Columbii ujawnił swoją zawartość, ale i tak pokazało to, że elektroniczny sposób zapisu jest zaskakująco trwały.

Te doświadczenia mogą posłużyć do budowy nowych, trwalszych dysków, a kto wie, może także do opracowania skuteczniejszych sposobów ich czyszczenia.