Lekarze ze szpitala w Sieradzu zastanawiają się, czy rozpocząć głodówkę. Dziś spotkają się z dyrekcją, żeby porozmawiać o swoich postulatach. W piątek oplakatowali szpital, a do fartuchów przyczepili plakietki z napisem "Protest lekarzy". Żądają podwyżek.

Średnio każdy z nich chciałby zarabiać po 1600 złotych brutto. Teraz wielu z nich na rękę nie dostaje nawet 1000. Jak powiedział doktor Adam Dziuba ze związku zawodowego lekarzy w Sieradzu trudno związać koniec z końcem. Niektórzy lekarze odbierają na koniec miesiąca w granicach 200-300 złotych, ponieważ z pensji potrącane mają jeszcze za służbowe mieszkania. W tej sytuacji trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby dotrwać do końca miesiąca. Nie wspominając o tym, że lekarzy choć chcieliby nie stać na podnoszenie kwalifikacji. O dorobieniu do pensji w gabinetach prywatnych właściwie nie ma co mówić. Doktor Dziuba podkreśla, że w Sieradzu ludzie są za biedni i dlatego nie mogą sobie pozwolić na prywatne wizyty.

Dzisiejsze rozmowy to pierwsze spotkanie dyrekcji z lekarzami, choć już od połowy października 5 związków szpitalnych pozostaje z dyrekcją w sporze zbiorowy. To na razie jeszcze nie rozmowy ostatniej szansy, bo ewentualna głodówka ma się zacząć 20 listopada.

Niedawno w tym właśnie szpitalu zakończyła się głodówka pielęgniarek.

09:50