"Mam dopiero dwadzieścia lat, przede mną całe życie i mam w planach po prostu nieustanne muzykowanie" - mówi w rozmowie z RMF On wokalista Dawid Podsiadło. Pytany o swoją pierwszą płytę, która weszła na rynek 28 maja, odpowiada krótko: "Moje marzenia właśnie się spełniają. Wszystko, co teraz dzieje, się jest wyjątkowe".

RMFon.pl: Możesz powiedzieć, że spełniają się właśnie Twoje marzenia w kwestii muzycznej i płytowej?

Dawid Podsiadło: Zdecydowanie tak! Premiera płyty jest dla mnie ogromną chwilą, zwłaszcza pierwszej, kiedy ta historia tak naprawdę dopiero się zaczyna. Na pewno mogę powiedzieć, że moje marzenia właśnie się spełniają i wszystko, co teraz dzieje się jest wyjątkowe.
Patrząc na wcześniejszych zwycięzców różnych programów typu talent show, jestem pewny, że Twój debiut płytowy odniesie największy sukces, chociażby za sprawą własnego repertuaru, pomysłu na muzykę i to "coś", co wyróżnia Cię od innych. Czujesz podobnie?

Nie jestem w stanie ocenić innych laureatów, jak oni wykorzystali możliwości, które dostali i czy podążyli dalej drogą muzyki, czy całkowicie z niej zrezygnowali. Na pewno mogę cieszyć się z tego, że na mojej debiutanckiej płycie znalazły się pomysły i kompozycje, które miałem w głowie już od kilku lat. Może faktycznie minęło trochę czasu od "popularności programowej", ale cieszę się, że tyle to trwało, ponieważ dzięki temu nie muszę posiłkować się utworami, które już istnieją. Mam możliwość pokazania tego, co sam stworzyłem, napisałem i otrzymania za to słów krytyki. Nie wiem czy to będzie sukces, ale póki co, po pierwszych odsłuchach płyty, relacje są naprawdę bardzo pochlebiające i optymistyczne. Dlatego cieszę się, że muzyka w tak łatwy i przyjemny sposób trafia do odbiorców. Jednak zobaczymy dokładnie, co wydarzy się po premierze płyty - czy ludzie będą przychodzić na koncerty, czy będą chcieli słuchać tej muzyki.

Ale próbowałeś na przykład przeanalizować początki innych wokalistów i wyciągać z nich wnioski, bądź dostałeś rady, jakich błędów nie popełniać?Rad było bardzo wiele. Jedna często się powtarzała, która brzmiała, żeby zawsze być wierny samemu sobie i robić to, co uważam za słuszne - i do tej rady staram się stosować. Myślę, że raczej nie obserwowałem kroków, jakie stawiali inni wokaliści, bardziej intuicyjnie starałem się robić wszystkie rzeczy. Jeżeli czegoś się obawiam, wtedy do tego się dystansuję i staram się spojrzeć na to obiektywnie i zrozumieć. Natomiast, jeśli coś wydaje mi się bezbłędnie dobre i szczęśliwe, to od razu zgadzam się na to - ufam właśnie tej wrodzonej intuicji.Na płycie znalazły się tylko dwa utwory w języku polskim. Dlaczego zdecydowałeś się, aby większa część albumu była anglojęzyczna?Powód jest może bardzo prosty i oczywisty, dlatego że lepiej śpiewam po angielsku. Nawet wydaje mi się, że nieporównywalnie lepiej. Dla mnie najważniejszym instrumentem jest wokal, z tym zaznaczeniem, że jest on anglojęzyczny. Na pewno powinniśmy robić to, w czym czujemy się najpewniej i najmocniej. Oczywiście nie zamykam się na nasz ojczysty język, który jest piękny. Jednak mam nadzieję, że płyta i utwory po angielsku pokażą odbiorcom, że może nie warto skupiać się tylko na języku i dyskwalifikować kogoś przez to, że nie śpiewa w swoim języku, ponieważ bardziej liczy się muzyka i to, co ona przekazuje, a język słów nie jest najważniejszy.
Jednak mimo wszystko pierwszym premierowym utworem, który mogliśmy poznać był "Nieznajomy" w języku polskim, wykonałeś go w programie X-Factor. Singiel również jest po polsku i nosi tytuł "Trójkąty i kwadraty". Dlaczego to on został pierwszym numerem promującym album?


Wydaje mi się, że nie ma konkretnego uzasadnienia. Jednak chcieliśmy być bardziej szczerzy wobec publiczności i pokazać dwa oblicza całego albumu, żeby ktoś, kto przesłuchał "Nieznajomego" mógł spodziewać się takiej mrocznej, poważnej, silnie emocjonalnie angażującej muzyki. Ale chcieliśmy też pokazać, że są utwory, przy których można się zrelaksować, odpocząć i pokiwać rytmicznie głową.

Co łączy Ciebie i Karolinę Kozak?

Oprócz, mam nadzieję przyjaźni, łączy nas także wspólna praca nad utworami. Rok temu zostałem zaproszony do udziału w nagraniach solowej płyty Karoliny. Wspólnie zarejestrowaliśmy utwór "Heart Pounding", który jest dla mnie naprawdę piękny. Jednocześnie była to dla mnie ogromna przyjemność. Teraz okazało się, że znowu będziemy razem współpracować przy okazji tworzenia mojej płyty. Muszę przyznać, że Karolina była dla mnie ogromnym wsparciem zwłaszcza w kwestii lirycznej, pomagała mi pisać teksty w taki sposób, aby nie były zbyt "dziecinne" i proste. Przede wszystkim jest autorką polskich utworów, za co jestem jej bardzo wdzięczny, bo przynajmniej na razie nie byłbym w stanie sam napisać dobrych polskich tekstów. Karolina Kozak często towarzyszyła także mnie i Bogdanowi Kondrackiemu w całokształcie naszej muzyki. Na przykład puszczaliśmy Jej wstępne wersje utworów, byliśmy wtedy bardzo podekscytowani, a Karolina po prostu obiektywnie mówiła, co się nie nadaje i co powinniśmy zmienić, poszerzyć czy skrócić. Szanowaliśmy Jej zdanie i stosowaliśmy się do niego. Dlatego mogę powiedzieć, że łączy nas na pewno cała historia tej płyty.


Skoro nagrałeś duet z Karoliną na Jej płytę, nie chciałeś tym razem Ty zaprosić Karoliny i zarejestrować wspólnie piosenkę na swój krążek?

Otwarcie nie myśleliśmy o tym... Chociaż muszę zdradzić, że jest jeden utwór, który niestety nie znajdzie się na płycie, ale będzie go można usłyszeć na koncertach i to będzie pewna niespodzianka.

Powtórzę pewnie słowa i powiem "Ja jestem na TAK", ale wiesz, że stworzona przez Ciebie muzyka nie jest dla typowego odbiorcy. Sam wspomniałeś, że nie wiesz, co będzie po premierze albumu. Nie boisz się tego?


Dawid Podsiadło: Nie, w ogóle się nie boję. Ja wierzę w siłę tej muzyki. Przez cały czas, kiedy tworzę jakieś utwory, mam krytyczną postawę wobec siebie. Dopiero, kiedy uznam, że coś jest wartościowe, to wtedy chcę to pokazać i poddać jakiejś zewnętrznej ocenie. Przez fakt, że każdy materiał przechodzi taki bardzo solidny moment oceny przez samego siebie, jestem właśnie uodporniony na oceny z zewnątrz. Według mnie, jeśli coś jest wartościowe, dobre, "jakieś", nie jest obojętne i gdy ktoś podziela moje zdanie, to jest mi bardzo miło i cieszę się, że trafiliśmy na podobną wrażliwość. Natomiast, kiedy ktoś mówi, że materiał jest nijaki, zły, słaby i nie podoba mu się, wtedy szanuję jego zdanie, jednak nie zmienia to mojej opinii o danym utworze, ponieważ ja wiem ile wysiłku w niego włożyłem i na ile dana kompozycja jest moja. Złe opinie mnie nie dołują, ale w pewnym sensie zastanawiam się nad nimi i szukam odpowiedzi, dlaczego tak można było odebrać piosenkę. Każde słowa krytyki są dla mnie ważne i chciałbym, co jest jednak niemożliwe, stworzyć utwór, który trafiłby załóżmy do wszystkich. Fajnie byłoby mieć numer, który podoba się po prostu, bez słów dezaprobaty... ale z drugiej strony, nie jest to mój cel.


Podobno bardzo upierałeś się przy tytule swojej debiutanckiej płyty. Skąd pomysł na "Comfort and Happiness"?


Nie wiem czy bardzo się upierałem, ale faktycznie zależało mi na tym, żeby nosił on tytuł "Comfort and Happiness". Jest to fragment cytatu z gier komputerowych, które miały na mnie ogromny wpływ w okresie rozwoju emocjonalnego. Dokładnie jest to dialog pomiędzy bohaterami historii zwiastującej koniec świata i dużych problemów. Rozgrywa się tam także historia miłosna, których jestem ogromnym zwolennikiem, a miłość jest dla mnie istotnym uczuciem, dlatego łatwo było utożsamić mi się z tym, co przeżywali bohaterowie gry. W momencie, kiedy dwa przeciwstawne do siebie charaktery zdają sobie sprawę, że nie mogą bez siebie istnieć, wtedy kobieta mówi, że mężczyzna stał się dla niej komfortem, radością i jednocześnie rozczarowaniem oraz podenerwowaniem - najbardziej intensywnymi i ważnymi emocjami, jakich możemy doświadczyć. Dlatego wydawało mi się, że fajnie byłoby uhonorować tak ważny etap w moim życiu jak ta historia, która miała na mnie duży wpływ, na pewno pozwoliła mi szybciej dojrzeć emocjonalnie. Oprócz tego, okazało się, że prace nad albumem to było nic innego jak "Comfort and Happiness", więc można to też z tym powiązać. Dlatego tak brzmi tytuł mojej pierwszej płyty, wszystko się zgadza i jest naprawdę pięknie.


Oprócz solowego projektu, udzielasz się także wokalnie w dwóch zespołach. Pozwolę sobie nawet stwierdzić, że tak naprawdę masz trzy różne wcielenia. W każdym projekcie jesteś inny. Planujesz kontynuować z nimi swoją przygodę muzyczną?


Zdecydowanie tak. Nigdy nie przerywaliśmy tej przygody, jedynie teraz trochę zwolniliśmy z koncertami, ponieważ nie jestem cały czas dostępny. Jednak ciągle mamy próby i pracujemy nad materiałem. Przygotowujemy się też do nagrywania płyty z zespołem, jednak nie wiadomo, kiedy ona nadejdzie, ale jak już będzie taka możliwość, to będziemy na nią przygotowani. Nie wiem czy mam aż trzy wcielenia (śmiech), wydaje mi się, że muzyka z Reaching For The Sun ma nieco zbliżony nastrój do mojej solowej płyty. Powiedziałbym, że mam dwa wcielenia, z czego to drugie może objawiać się w różny sposób. Ale faktycznie, w zespole Curly Heads jest dość drastyczna różnica, jest bardziej krzycząco, energicznie i młodzieńczo, co nie oznacza, że ta muzyka jest dziecinna. Tam po prostu mniejszą uwagę poświęca się temu jak coś powinno wyglądać, mniejszej dbałości o wizerunek, a wszystko skupia się bardziej na samej muzyce i zabawie. Natomiast solowy album wykazuje się większą dojrzałością, ale nie chciałbym sugerować, że tutaj nie ma zabawy i jest bardzo wyniośle, szlachetnie i buńczucznie. Ale mimo wszystko jest taka różnica.

Odczuwasz czasami zazdrość ze strony innych?

Nie, wydaje mi się, że nie. Ja raczej wierzę w ludzi. Nie ma po co zazdrościć komukolwiek i czegokolwiek. Jeśli chce się czegoś bardzo, to można robić wszystko, żeby to się udało i spełnić każde swoje marzenie, te osiągalne. Nieosiągalne również da się "dosięgnąć", bo przecież w naszym życiu dzieją się nieraz wyjątkowe rzeczy. Raczej nie mogę powiedzieć, że czuję, żeby ktoś źle mi życzył...
Wspomnieliśmy już o tym, że album "Comfort and Happines" jest spełnieniem Twoich marzeń. Są jeszcze jakieś rzeczy, sprawy, do których będziesz dążyć, aby je realizować?

Jedyna rzecz w całym moim życiu, do której będę nieustannie dążyć, to muzyka. Nieważne, w jakim kontekście czy gronie, zawsze będę starać się do niej zbliżać coraz bardziej, żeby w ostatnich dniach móc powiedzieć, że to jest moja najbliższa przyjaciółka i spędziliśmy ze sobą bardzo fajne życie. Mam dopiero dwadzieścia lat, przede mną całe życie i mam w planach po prostu nieustanne muzykowanie.
Kiedy odcinasz się od swojego autorskiego materiału, jakiej muzyki, jakich zespołów na co dzień słucha Dawid Podsiadło?

Moim ulubionym zespołem jest The Strokes oraz różne solowe projekty, które wykonuje Julian Casablancas. Uwielbiam formacje Arctic Monkeys, Muse, ostatnio zakochałem się w muzyce Woodkida, Foo Fighters, oczywiście Queen, chociaż to już bardziej z klasycznych zespołów. Dodatkowo lubię projekty solistów takich jak Patrick Watson czy Patrick Park. A ostatnio Daft Punk. Ogólnie słucham bardzo dużo różnej muzyki. Nawet, jeśli nie tworzę, to staram się cały czas żyć muzyką. Ostatnio nawet przesłuchałem album takiego debiutanta, płyta nosi tytuł "Comfort and Happiness". Sprawdzałem czy wszystko się zgadza i nawet, nawet w niektórych utworach daje radę (śmiech)...

Bartek Kopiniak