W niedzielę, 16 kwietnia, kurtyna opadnie po raz ostatni na najdłużej granym przedstawieniu w historii Broadwayu, mega hitowym musicalu Andrew Lloyda Webbera „Upiór w operze”. Utrzymywał się na scenie przez ponad 35 lat.

Amerykańskie radio publiczne (NPR) wyliczyło, że od premiery na Broadwayu w styczniu 1988 roku odbyło się 13 981 spektakli dla ponad 20 mln widzów. Musical zarobił ponad 1,3 mld dolarów.

Według szacunków przy produkcji zatrudnionych było łącznie 6500 osób, w tym ponad 400 aktorów. W każdym spektaklu obsada, orkiestra i inni pracownicy liczyli 125 osób.

Był to dla mnie koncert życia. Nie ma innego sposobu, aby to opisać. Dało mi to bezpieczeństwo, możliwość planowania na przyszłość. Daje mi dyscyplinę i strukturę w moim życiu, a także stały sposób na utrzymanie mojej profesji - cytuje NPR Richarda Poole'a, odtwórcę małych ról w "Upiorze w operze" od prawie 25 lat.

Przypomina, że jest to historia oszpeconego geniusza nawiedzającego Operę Paryską, który tęskni za młodą sopranistką, Christine zakochaną w przystojnym hrabim.

Ludzie giną, żyrandol rozbija się o scenę, ale miłość triumfuje, a wszystko to w rytmie romantycznej muzyki - streszcza utwór NPR.

Webber po przeczytaniu powieści Gastona Leroux współpracował nad adaptacją książki na scenę z Richardem Stilgoe i Charlesem Hartem. Wyjaśniał, że po musicalach "Koty" i "Evita" chciał pójść w innym kierunku.

Reżyserem spektaklu był Hal Prince. Zmarł on w 2019 roku.

Ale nawet najdłużej wystawiany spektakl w historii Broadwayu musi w pewnym momencie zakończyć działalność. Producent Cameron Mackintosh mówił, że "Upiór..." tracił pieniądze, nawet przed pandemią. We wrześniu ubiegłego roku Webber ogłosili ostateczną datę
- podało NPR.