Rodzinna historia związana z tragiczną śmiercią młodego żołnierza Armii Krajowej i jednocześnie wuja reżysera Wacława Szewczyka będzie treścią nowego filmu Jana Jakuba Kolskiego. Premiera "Ułaskawienia" ma odbyć się pod koniec przyszłego roku.

Napisany przez Kolskiego scenariusz "Ułaskawienia" oparty jest na prawdziwych zdarzeniach. Narratorem opowieści, której ramy czasowe to lata 1946-1974, jest chłopiec - alter ego reżysera, a jej bohaterowie to jego dziadkowie Hanna i Jakub Szewczykowie oraz ich syn Wacław - oficer Armii Krajowej zamordowany w 1946 roku przez tajnego współpracownika Urzędu Bezpieczeństwa.

Dziadek Jakub Szewczyk był piłsudczykiem - ochotnikiem walczącym w I Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego; brał m.in. udział w legendarnej szarży pod Arcelinem, która zmieniła losy Bitwy Warszawskiej w 1920 roku. Dostał za to Krzyż Walecznych i - co może dziś zadziwiające - sklep z wyszynkiem na łódzkim Grembachu. Babcia była prostą, piękną wiejską kobietą. Ich dzieci po odziedziczyły po ojcu skłonność do wojny. Brat mamy, wuj Wacek, w czasie okupacji brał udział w konspiracji AK. Kiedy przyszła nowa Polska, która nie bardzo mu się spodobała, razem z kapitanem Stanisławem Sojczyńskim Warszycem w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego zorganizował Konspiracyjne Wojsko Polskie - opowiada Jan Jakub Kolski.

"UB wykopywało wuja z grobu trzykrotnie"

W nocy z 13 na 14 lipca 1946 roku konfident UB Stefan Zając z Żarnowicy zastrzelił Szewczyka - wówczas 26-letniego dowódcę oddziału, występującego pod pseudonimem "Odrowąż". W odtworzeniu i dotarciu do dokumentacji tego zdarzenia dopomógł reżyserowi dr Jerzy Bednarek z łódzkiego IPN.

UB wykopywało wuja z grobu trzykrotnie i za każdym razem dziadkowie musieli być świadkami sprawdzania, czy wróg ludu rzeczywiście nie żyje. Potem moja biedna, krucha, delikatna i dzielna babcia jako przestępca przeciwpaństwowy trafiła do katowni UB w Piotrkowie. Jako dziecko dorastające z dziadkami w Popielawach ich rozmowy po tych wszystkich dramatycznych wydarzeniach. Szczególnie jedno zdanie utkwiło mi w pamięci chciałabym pochować syna wysoko, w spokojnej ziemi - podkreśla reżyser.  Jak wyjaśnił, w filmie dwoje starszych ludzi - w ich role wcielają się Grażyna Błęcka-Kolska i Jan Jankowski - wiezie przez całą Polskę trumnę swojego syna, bo "mają dość wykopywania go z grobu". Moi dziadkowie nigdy w taką podróż nie wyruszyli, w rzeczywistości dziadek zalutował trumnę, zalał betonem i pochował na cmentarzu w Łaznowie niedaleko Tomaszowa Mazowieckiego - dodał.

Zdaniem Kolskiego, w obrazie tym mniej będzie baśniowości i magicznego realizmu, charakteryzującego wiele jego wcześniejszych prac. W scenariuszu konsultowanym przez IPN znalazły się natomiast całe frazy zdań wypowiadanych przez dziadków, zapamiętane w dzieciństwie przez reżysera. Ale to nie jest film opowiadany ponuro, moi bohaterowie odzyskują równowagę - twierdzi.

Podczas przygotowywania dokumentacji do filmu Kolski natrafił na niezwykłe znalezisko. W lasach w okolicy Tomaszowa, na podstawie mapy sporządzonej po lekturze dokumentów w IPN odnalazł starą leśniczówkę, w której zastrzelono jego wuja. Z jednej z belek wyciągnął pocisk z serii, która zabiła Wacława Szewczyka; obecnie nosi go przy sobie jak talizman.

Kolski podkreślił też, że tematyka filmu to jego indywidualny wybór. To film o moim wuju, o moich dziadkach. Przez 30 lat mojej twórczości miałem w nosie mody i zamówienia społeczne. Nie wiem, jak to się będzie rymować z czasem historycznym. Scenariusz napisałem cztery lata temu, gdy mody na Wyklętych jeszcze nie było - zaznaczył.

Premiera "Ułaskawienia" jest planowana na jesień przyszłego roku.


(ug)