James McCormick z Wielkiej Brytanii sprzedawał fałszywe wykrywacze bomb. Zarobił na tym procederze ponad 50 milionów funtów. Na jego trop wpadła policja i oszustwo wyszło na jaw.

Biznesmen sprowadzał ze Stanów Zjednoczonych zabawki do wykrywania piłek golfowych. Zmieniał im opakowania i zapewniając, że są to wykrywacze bomb, sprzedawał armiom i służbom policyjnym na całym świecie. Iracka policja zakupiła od niego sześć tysięcy takich urządzeń. Każde kosztowało 27 tys. funtów. 

Biznesmen starał się o zawarcie kontraktu także z brytyjskim ministerstwem obrony. Do tego jednak nie doszło.

Z materiałów reklamowych wynikało, że wykrywacze miały namierzać ładunki wybuchowe pod wodą, w powietrzu i do jednego kilometra pod ziemią. Mogły być także wykorzystywane do tropienia narkotyków i wykrywania banknotów. Urządzenia dostarczano wraz z kartami magnetycznymi, które w zależności od potrzeb "programowały" je. McCormick utrzymywał, że wykrywacze reagują nawet na obecność kości słoniowej i studolarówek. 

Śmiertelne niebezpieczeństwo dla żołnierzy i policjantów

Wykrywacze bomb McCormicka były w rzeczywistości bezużyteczne, przez co wiele osób zostało narażonych na śmiertelne niebezpieczeństwo. W 2010 roku, na podstawie wykonanych ekspertyz, zakazano sprzedaży urządzeń w Iraku i Afganistanie. Podczas rozprawy w sądzie pojawiły się sugestie, że władze irackie mogły znać całą prawdę o urządzeniach McCormicka, mimo to zawarły z nim lukratywną umowę. Istnieją podejrzenia o wręczeniu wielomilionowej łapówki.

Proces w tej sprawie trwał trzy lata, sąd uznał mężczyznę winnego. Oszust wkrótce pozna wyrok.