Drugi dzień trwają walki na ulicach stolicy Czadu – Ndżameny. Do starć dochodzi między rebeliantami a siłami rządowymi. Słychać strzały z broni automatycznej i czołgów. Prezydent Idriss Deby, któremu Francja zaoferowała pomoc, gdyby chciał wyjechać z kraju, nadal przebywa w swoim pałacu.

Siły rządowe wezwały w niedzielę do ewakuacji mieszkańców dzielnicy, gdzie mieści się pałac prezydencki. Wielu ludzi opuściło już wcześniej swoje domy, ale w niedzielę rano widać jeszcze było osoby uciekające pieszo lub na rowerach. Minionej nocy Francja ewakuowała z Czadu pół tysiąca obcokrajowców. Według organizacji Lekarze bez Granic, w ostatnich walkach rannych zostało kilkaset osób, głównie cywilów.

Świadkowie twierdzą, że na zachodzie miasta czołg wojsk rządowych bronił wejścia do budynku państwowego radia, strzelając jak tylko pojawiali się jacyś ludzie.

Rebelianci zaatakowali prefekturę w Adre na wschodzie Czadu przy granicy z Sudanem. Wspierały ich śmigłowce i samoloty armii sudańskiej.

Konflikt w Czadzie związany jest z toczącą się od czterech lat wojną w sąsiednim sudańskim Darfurze. Prezydent Czadu Deby pochodzi z tej samej grupy etnicznej co rebelianci w Darfurze. Władze obu krajów wzajemnie oskarżają się o wspieranie rebeliantów działających po drugiej stronie granicy.