Wybory federalne w Niemczech muszą być powszechne, wolne, bezpośrednie, równe i tajne. Tymczasem kandydat chadecji na kanclerza Armin Laschet nie złożył prawidłowo swojej karty do głosowania i widać było, na kogo zagłosował w niedzielę - informują niemieckie media.

Fotoreporterzy zdołali uwiecznić moment niefortunnego głosowania.

Portal RND zauważa, że "na stronie internetowej Federalnego Komisarza Wyborczego wyraźnie stwierdzono: ‘W przypadku głosowania przy urnie, w celu zachowania tajności karty do głosowania, wyborca musi złożyć swoją kartę do głosowania w kabinie wyborczej - po jej zakreśleniu - w taki sposób, aby jego głos nie był rozpoznawalny. Następnie wyborca wrzuca tak złożoną kartę do głosowania do urny wyborczej’".

"Czy głosowanie Lascheta jest teraz nieważne? Nie, karta głosowania Lascheta nie traci swojej ważności" - pisze RND. "Gdyby urzędnik wyborczy widział faux pas Lascheta, 60-latek musiałby wypełnić nową kartę. (...) Karta do głosowania jest nieważna, jeśli np. nie można jednoznacznie zidentyfikować woli wyborcy lub gdy jest podarta".

Rzecznik Federalnego Komisarza Wyborczego wyjaśnił dziennikowi "Bild": "Żadne konsekwencje prawne nie wynikają z niefortunnego trzymania lub zgięcia (...) karty do głosowania".

Laschet głosował w Akwizgranie. Jego konkurent w wyborach, socjaldemokrata Olaf Scholz oddał głos w Poczdamie. Kandydatka na kanclerza z partii Zielonych Annalena Baerbock również jest już po głosowaniu, ona także głosowała w Poczdamie.