W miasteczku Montereale koło L'Aquili we Włoszech, gdzie zanotowano ostatnio około 400 wstrząsów sejsmicznych, ludzie żyją na opak: śpią w ogrodach i samochodach, a ich psy w domach. Stoły stoją na ulicach i podwórkach, a drzwi do domów są zawsze otwarte. Wszystko dlatego, że obawiają się nowego kataklizmu.

Niespełna półtora roku po trzęsieniu ziemi w L'Aquili, w którym zginęło ponad 300 osób, półtora tysiąca mieszkańców Montereale i okolic z prawie całym dobytkiem przeniosło się z domów na ulice i do wozów z przyczepami.

Do swoich domów ludzie wbiegają w strachu tylko na chwilę, by się umyć lub coś z nich wynieść, i zaraz je opuszczają. W miasteczku nikt nie robi większych zakupów w przekonaniu, że nie ma sensu przygotowywać zapasów. Ludzie nic nie gotują, żywią się jedynie pizzą i gotowymi produktami, które można jeść koczując pod gołym niebem.

Tylko w sierpniu ziemia w Montereale, które ucierpiało w rezultacie wstrząsu w kwietniu 2009 roku, zatrzęsła się 336 razy, a od początku września - 55 razy. Miejscowa ludność dzień i noc żyje od jednego wstrząsu do drugiego.

Na nic nie zdają się zapewnienia sejsmologów, że obecna faza aktywności sejsmicznej nie grozi silnymi wstrząsami.