"Znaleźliśmy się we właściwym miejscu o właściwym czasie, by pójść na dno" - powiedział dla "Washington Post" Rick Rodriguez, jeden z członków rejsu z Wysp Galapagos do Polinezji Francuskiej. Załoga miała nieprzyjemność spotkać się "oko w oko" z olbrzymim wielorybem, który zatopił ich łódź. Żeglarze zostali uratowani.

Planowany rejs miał trwać 3 tygodnie. Ponad 3500 mil morskich żeglugi po wodach Pacyfiku zapowiadało się na niezapomnianą przygodę dla czteroosobowej załogi łodzi "Raindancer". I rzeczywiście, był to niezapomniany rejs.

13 marca Rick Rodriguez z Florydy raczył się właśnie na pełnym oceanie pizzą, gdy usłyszał dziwny dźwięk. Tylna część łodzi uniosła się gwałtownie do góry i w kierunku sterburty - relacjonował wydarzenia żeglarz w wywiadzie udzielonym "Washington Post". Pozostali członkowie załogi zostali odrzuceni potężnym uderzeniem, ale każdy z nich widział z własnej perspektywy, że to wieloryb zderzył się z łodzią. Podróżnikom ukazała się boczna płetwa olbrzymiego mieszkańca oceanu.

Kilka sekund później zawył alarm informujący, że łódź nabiera wody. Załoga zaczęła wzywać pomocy przez radio i przesyłać koordynaty swojej pozycji do międzynarodowej sieci ratowniczej. Sygnał odebrała peruwiańska straż wybrzeżna i powiadomiła stację w Kalifornii, która była w stanie wyśledzić statek na Pacyfiku.

Żeglarze szybko spakowali najpotrzebniejsze rzeczy: jedzenie, środki medyczne i świeżą wodę. Następnie zwodowała szalupę ratunkową. Czasu na zabranie paszportów już nie było. 13-metrowa łódź poszła na dno. Rodriguez wysłał wiadomość swojemu przyjacielowi, który płynął niedaleko: "Nie żartuję. Uderzyliśmy w wieloryba i łódź zatonęła". Swojemu bratu przekazał jeszcze, by powiedział ich matce, że "wszystko będzie ok".

Po 10 godzinach dryfowania na środku oceanu załogę uratował inny statek cywilny.

Historia przypomina żywo tę, opisaną w powieści "Moby Dick" Hermana Melville'a. Tam również statek płynący z Wysp Galapagos został staranowany przez wieloryba. Załoga z powieści miała jednak mniej szczęścia, bo zmuszona była do dryfowania miesiącami.

Już po wszystkim Rodriguez wspominał, że dzięki doświadczeniu załogi i zachowaniu spokoju "mieli sytuację pod kontrolą".

Odkąd w 2007 roku zaczęto prowadzić statystyki, odnotowano 1200 przypadków zderzeń łodzi z wielorybami.