Na razie nie ma co liczyć na unijne rekompensaty za straty producentów mięsa z powodu rosyjskiego embarga – ustaliła dziennikarka RMF FM w Brukseli. A o takie wsparcie ma zabiegać w poniedziałek na radzie unijnych ministrów rolnictwa w Brukseli Stanisław Kalemba.

Rzecznik komisarza ds. rolnictwa Roger Waite przekonuje, że w Unii ceny tusz wieprzowych spadły tylko o 3 proc. A ceny są i tak wciąż wyższe, niż średnie ceny z tego samego okresu w ostatnich pięciu latach - powiedział.

Na razie - zdaniem Komisji - nie ma więc kryzysu na unijnym rynku mięsa. Unijne wsparcie nie przyjedzie więc szybko. Jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o wsparciu. Trwają negocjacje z Rosjanami - mówi Waite.

Rozmówcy dziennikarki RMF FM w Brukseli przyznają jednak, że "sprawa ma także charakter polityczny" i dodają, że jeżeli embargo potrwa kilka tygodni, to istnieją co najmniej dwie możliwość wsparcia: skupywanie z rynku nadwyżek mięsa i dopłaty do eksportu.

Problem polega jednak także na tym, że w unijnych aktach prawnych nie zdefiniowano pojęcia "kryzysu". Czy kryzysem można nazwać embargo? - zastanawia się jeden z urzędników Komisji Europejskiej - przecież istnieją inne możliwości eksportu, a nie tylko kierunek wschodni.

Do tej pory Unia miała do czynienia z kryzysem związanym z chorobą zwierząt (np. choroba wściekłych krów BSE), zatruć (np. dioksyny w kurczakach) czy paniki na rynku spowodowanej nieprawdziwymi informacjami (rzekome skażenie ogórków z Hiszpanii).

Polscy producenci biją natomiast na alarm. Zdaniem prezesa związku "Polskie Mięso" Witolda Choinskiego ceny wieprzowiny w Polsce spadły już o 20 proc. W magazynach rośnie góra mięsa. A Polska jest trzecim największym eksporterem wieprzowiny, po Niemcach i Danii.

(j.)