W Łucku na zachodzie Ukrainy mężczyzna przetrzymuje zakładników. To pasażerowie autobusu. Napastnik jest uzbrojony. Twierdzi, że ma przy sobie materiały wybuchowe i grozi wysadzeniem pojazdu w powietrze. Wśród pasażerów mają być kobiety w ciąży oraz dzieci. Na miejscu jest policyjny oddział specjalny. Trwają negocjacje z porywaczem. To Maksim Krywosz, o którym ukraińskie służby informują, że leczy się psychiatrycznie. W opublikowanym w internecie nagraniu porywacz żąda od najważniejszych osób w państwie, w tym prezydenta "przyznania się do tego, że są terrorystami".



Wciąż zbieramy informacje w tej sprawie. Artykuł jest w trakcie aktualizacji. 

Dramatyczne doniesienia z Łucka na Ukrainie. Mężczyzna uprowadził autobus z - według najnowszych ustaleń - około 10 pasażerami. 

Nie wiadomo, czego żąda porywacz. Policja, która jest na miejscu, prowadzi z nim negocjacje. Ściągnięto także oddział specjalny. 

Według doniesień mieszkańców Łucka, w pobliżu Placu Teatralnego słychać było strzały z broni palnej.

Mężczyzna sam zadzwonił na policję. Twierdzi, że jest uzbrojony

Jak podaje ukraiński portal Kanal24, powołując się na szefa policji okręgu wolnickiego Jurija Kroszko, porywacz sam zawiadomił służby o uprowadzeniu rejsowego autobusu i wzięciu zakładników. Zagroził też, że wysadzi pojazd w powietrze. Przekazał, że ma ze sobą granaty i broń automatyczną.

"Sytuacja jest pod kontrolą, centrum miasta zostało zamknięte, próbujemy nikogo nie dopuszczać w pobliże tego miejsca, by nikt ewentualnie nie ucierpiał, apelujemy też do mieszkańców, by nikt nie zbliżał się do tego miejsca" - tłumaczy Jurij Koroszko. 

Autobus ma powybijane szyby, słychać płacz - wśród uprowadzonych są prawdopodobnie kobiety i dzieci.


Jak napisał na Facebooku Anton Herashchenko, ukraiński wiceminister spraw wewnętrznych: "Na miejscu trwają rozmowy z porywaczem. Negocjatorzy robią wszystko, żeby ta kryzysowa sytuacja zakończyła się uwolnieniem zakładników. Priorytetem na tym etapie jest dialog z porywaczem".

Do Łucka, w celu koordynacji wszystkich działań, wyleciał minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przekazała, że uprowadzony autobus jechał z Beresteczka do Krasiliwki. "Nie mamy informacji o osobach poszkodowanych. Wspólnie z wszystkimi innymi służbami robimy wszystko co możliwe, by zmniejszyć zagrożenie i by zwolnić zakładników. Prosimy wszystkich mieszkańców Łucka, by dla własnego bezpieczeństwa pozostali w domach albo w miejscach pracy"- czytamy w komunikacie. 

Wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Herashchenko przekazał około południa w rozmowie na żywo z telewizją "112UA", że porywacz wyrzucił z autobusu granat, ale ładunek na szczęście nie eksplodował.

"Człowiek, który nazywa siebie Maksim Plohoj - zakładam, że to pseudonim - wyrzucił z pojazdu granat, przypominający granat F-1. Granat nie wybuchł, bo nie wyciągnięto z niego zawleczki. Naszym zdaniem, mężczyzna chciał w ten sposób pokazać, że ma ze sobą broń bojową i że jest niebezpieczny" - tłumaczy Herashchenko. Wersję o pseudonimie podaje też portal Wołynski Nowyny. Według informacji dziennikarzy prawdziwe imię i nazwisko mężczyzny to Maksym Krywosz.

Wiceminister potwierdził też, że okno w autobusie zostało rozbite w wyniku wystrzału.

"Był jeden wystrzał, który przebił szkło, to rozsypało się na około 300 metrów od autobusu. Myślimy, że to on strzelał. Teraz sytuacja jest pod kontrolą, miasto zostało otoczone. Żądamy, żeby ten człowiek się poddał" - dodaje wiceszef ukraińskiego MSW.

Co wiadomo o porywaczu

Porywacz dzwoniąc o 9:25 miejscowego czasu, przedstawił się jako Maksim Plohoj. W internecie pod tym hasłem można znaleźć autora książki "Filozofia przestępcy", opisującą czas przebywania autora w zamknięciu (prawdopodobnie chodzi o zakłady karne - przyp. red.) oraz jego poglądy życiowe.   

Fragment tej publikacji: "Mogę, bo jestem sam. Nie boję się. Przestępca - to głębia i nie może nie być nim ten, kto ją ma. Twarz Boga - w lustrze..."

Jak podają ukraińskie media, na nagraniu umieszczonym w mediach społecznościowych mężczyzna mówił o "niezadowoleniu z systemu na Ukrainie".

Ukraińska redakcja BBC podaje, że w mediach społecznościowych na profilu tej osoby można przeczytać następujący wpis: "Państwo zawsze było i jest głównym terrorystą. Jest ze mną dużo ludzi, (mam) broń automatyczną, dwie bomby, trzecia jest w ruchliwym miejscu w mieście". 

Mężczyzna był w przeszłości dwukrotnie skazany - podała agencja Interfaks Ukraina, powołując się na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Jednocześnie departament śledczy ukraińskiej policji poinformował, że "terrorysta przechodzi leczenie psychiatryczne".

Miejscowe media donoszą z kolei, że mężczyzna pochodzi z miasta Dubno w obwodzie rówieńskim. Po tym jak wychodził z zakładów zamkniętych, miał policyjny dozór.

Terrorysta sam poinformował służby, że w pojmanym autobusie znajdują się kobiety w ciąży i dzieci. Jednej z kobiet udało się na chwilę zadzwonić do przyjaciółki z wnętrza autobusu, ale połączenie urwało się po 30 sekundach.

Lokalne media donoszą, że porywacz kontaktował się również z bliskimi zakładników, przekazując im swoje żądania.

Według informacji przekazanych m.in. przez portal 112UA - mężczyzna miał w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych, zażądać od najważniejszych osób w państwie, w tym od prezydenta Wołodymyra Zełenskiego  "przyznania się do tego, że są terrorystami".