​Właściciel sieci restauracji sushi zapłacił aż 74,2 mln jenów (ok. 637 tys. dolarów) za ważącego 212 kilogramów tuńczyka. Aukcja odbyła się na słynnym targu Tsukiji w Tokio.

Potężną rybę złowiono u wybrzeży miejscowości Oma w prefekturze Aomori na północy Japonii. Cena za kilogram tego tuńczyka wyniosła 350 tys. jenów, czyli ponad 3 tys. dolarów. Była to druga co do wielkości kwota w historii aukcji.

Szósty rok z rzędu zwycięzcą aukcji został właściciel sieci restauracji Sushi Zanmai, Kiyoshi Kimura. W 2013 roku kupił tuńczyka za rekordową kwotę 155,4 mln jenów (1,33 mln dolarów). Co roku w rozmowie z dziennikarzami żartuje, że ryba była "raczej droga".

Wygrywając aukcje 64-letni biznesmen chce przyciągnąć do swoich restauracji media i turystów.

Na targu Tsukiji, jednej z głównych atrakcji turystycznych japońskiej stolicy, prawie codziennie odbywają się aukcje tuńczyka, ale najwięcej emocji wzbudzają właśnie pierwsze licytacje w roku, w pierwszym dniu działalności targu po przerwie świątecznej. Nabywcy są wówczas gotowi wydać o wiele więcej niż zwykle.

Tegoroczna aukcja mogła być ostatnim takim wydarzeniem w tym miejscu, gdyż niewykluczone, że pod koniec roku targ zostanie przeniesiony z dzielnicy Chuo do oddalonej o ponad 2 km i położonej na sztucznej wyspie dzielnicy Toyosu.

Na targu, który działa od 1935 roku, codziennie sprzedawane są tony owoców morza, ryb, owoców i warzyw. Jego przeprowadzka planowana jest od dawna, gdyż według lokalnych władz stara hala i pobliski parking są za małe, by obsłużyć wszystkich klientów. Wiele do życzenia pozostawiają też panujące tam warunki sanitarne.

Jednak plany te pokrzyżowało wykrycie pozostałości toksycznych substancji w glebie w Toyosu. W sierpniu 2016 roku nowa gubernator Tokio Yuriko Koike postanowiła odłożyć przeprowadzkę i zleciła badania tamtejszych gruntów, które wcześniej należały do tokijskiej spółki gazowej. Koike zapewniła, że targ zostanie przeniesiony w nowe miejsce najwcześniej pod koniec 2017 roku.

Planowana przeprowadzka wywołała niepokój wśród właścicieli pobliskich sklepików i restauracji, którzy obawiają się, że zmiana lokalizacji giełdy pozbawi ich klientów i bezpowrotnie zmieni charakter dzielnicy.

(az)