Andrzej Lepper był wyrazicielem rzeczywistych społecznych problemów i najbardziej kolorową postacią polskiego życia politycznego ostatnich 20 lat, choć kolory, w które się stroił były jarmarczne - pisze na swej stronie internetowej "The Economist". Według tygodnika, Andrzej Lepper reprezentował rzeczywiste żale rodaków, którzy stracili materialnie na ustrojowej transformacji.

Jego niezmordowana krytyka ludzi u władzy, bez względu na to, z jakiej partii się wywodzili, trafiała do Polaków, którzy zostali z tyłu podczas, gdy ich przedsiębiorczy rodacy beztrosko szli do przodu - czytamy w artykule.

Jak zwykle bywa w przypadku populistów konstruktywne propozycje nie były jego mocną stroną, ale jego wyborcom to nie przeszkadzało. U szczytu popularności Samoobrona przyciągnęła 1/5 elektoratu czyniąc z niej siłę, z którą trzeba było się liczyć. W 2005 roku w wyborach prezydenckich na Leppera oddano 15 proc. głosów. (...) W 2007 roku jego partia była już wypalona - przypomina "Economist".

Tygodnik zauważa, że Lepper nie należał do polityków, którzy się łatwo poddają, miał w pogardzie powszechnie przyjęte normy i konwenanse, szydził z nieszczerego - jego zdaniem - schlebiania opinii przez polityków, które szło w parze z aroganckim stosunkiem do ludzi pracy.