Gęsta roślinność, górzysty teren i wiatr wiejący od morza. Do tego niezwykle wysoka w ostatnim czasie temperatura i brak opadów deszczu. To zdaniem strażaka i eksperta ds. pożarnictwa Przemysława Rembielaka największe trudności związane z gaszeniem pożarów w miejscach takich jak Grecja. W ciągu ostatnich kilkunastu dni pożary wybuchały tam na Rodos, w pobliżu Aten, na terenie Magnezji czy na Korfu. Strażacy walczyli z ogniem także we Włoszech - na Sycylii i południu kontynentalnej części kraju. Płomienie ogarnęły nawet wybrzeże Algierii po drugiej stronie Morza Tyrreńskiego.

Pożary w krajach południu Europy i na wybrzeżu Algierii w północnej Afryce rozbieramy na czynniki pierwsze w rozmowie z gościem portalu RMF24. Pytamy o specyfikę gaszenia pożarów w takim terenie i ich profilaktyce.

Przemysław Rembielak wiele lat przepracował w straży pożarnej w Poznaniu. Obecnie zajmuje się szkoleniem strażaków m.in. w zakresie gaszenia pożarów lasów. Wielokrotnie brał udział w międzynarodowych misjach m.in. w Libanie. W Afryce szkolił ochotników, tworzył jednostki gaśnicze m.in. w Kenii. Z jego ponad dwudziestoletniego doświadczenia w pracy pożarniczej skorzystało już ponad 2 tysiące kandydatów na strażaków w krajach rozwijających się.

Mateusz Chłystun, RMF FM: Czy pożary na terenie południowej Europy Pana zaskoczyły czy powinniśmy raczej się do nich przyzwyczajać?

Przemysałw Rembielak: Mnie akurat kompletnie nie zaskakują, dlatego że ja tę sytuację śledzę z przyczyn zawodowych. Ani to nie jest sprawa nowa, ani nieoczekiwana, ani się nie skończy. Wynika to z tego, co się dzieje w pogodzie na świecie w ogóle i takie są skutki zmian klimatycznych, zmian pogodowych, ekspansji człowieka i technologii. W związku z tym większa część świata ratowniczego, strażackiego patrzy w stronę pożarów i już od wielu lat przygotowuje się na tego typu ewentualności. Mamy świadomość, że to jest nieuchronne i tak będzie co roku - nie tylko w sezonie letnim.

Trudności z gaszeniem pożarów w krajach takich jak Grecja czy Włochy wynikają w ocenie eksperta z kilku czynników. Chodzi o ukształtowanie terenu, ale też specyficzną roślinność, tworzącą tzw. Makię. To swego rodzaju "dywan" utworzony z niskich i gęstych krzewów, których gałęzie przepełnione są olejkami eterycznymi, co staje się swego rodzaju paliwem dla ognia. Niezwykle trudno przedostać się w takim terenie do zarzewi ognia, by móc ugasić je z lądu. Skuteczne okazują się zrzuty wody z powietrza, choć i tak nie są w stanie stłumić ognia do zera.

Możemy to porównać do pożaru ściółki leśnej w polskim lesie. W takiej sytuacji mamy do czynienia z materiałem, który przenosi ogień na wysokości co najwyżej kilkunastu centymetrów.(...)Kiedy gasiłem podczas jednej z akcji gaj oliwny w Libanie, miałem do czynienia z gęstymi zaroślami do wysokości około dwóch metrów - wyjaśnia Przemysław Rembielak. Ogromne znaczenie w gaszeniu pożarów w tak specyficznym terenie mają też warunki atmosferyczne. Chodzi przede wszystkim o wiatr, ale też wysoką temperaturę i suszę. Tereny nadmorskie takie jak Rodos, wybrzeża Sycylii czy wschodni brzeg Magnezji w Grecji są tego idealnym przykładem.

By unikać zagrożenia na tak dużą skalę, jaką obserwujemy od kilkunastu dni na południu Europy - niezwykle istotna jest profilaktyka. Chodzi o działania prewencyjne, takie jak karczowanie zarośli, a nawet kontrolowane wypalanie części z nich. Ogień zawczasu trzeba pozbawić paliwa. W kategorii bohaterów rozpatruje się tych, którzy w pocie czoła walczą z ogniem, ale zapomina się o tych, którzy właśnie wycinają krzaki, starają się zapobiegać pożarom zawczasu - wyjaśnia Przemysław Rembielak. Brak takich właśnie działań zarzucił cytowany dziś przez agencję Reutera młody farmer z greckiej Magnezji.

Po tym jak w kraju panowały upały, a potem około południa zerwał się porywisty wiatr - pojawiły się te pożary. Dokładnie tego nie wiem, ale wygląda na to, że zaczęło się od trawy i to w różnych miejscach. Mamy taką sytuację przez zaniedbania władzy publicznej i regionalnej. Połowa Magnezji była w płomieniach - mówił po wczorajszych pożarach 32-latek z okolic Neo Anchialos.

Jeden z szalejących w tej części Hellady pożarów, dotarł do magazynu amunicji wojskowej, wywołując liczne eksplozje. Ogień zmusił kolejne kilkaset osób do ewakuacji. To turystyczne miasteczko ludzie opuszczali na łodziach, płynąc w kierunku Wolos. W rozmowie z greckimi mediami uciekający przed zagrożeniem przekazali, że w okolicy słychać było potężne wybuchy. Służby potwierdziły, że płomienie dotarły do magazynu uzbrojenia, należącego do greckich sił powietrznych. Burmistrz Wolos, które przyjęło ewakuowanych, przekazał z kolei, że ludzie byli przerażeni i początkowo panikowali. 

Takiej paniki przynajmniej częściowo można unikać - zapewnia w rozmowie z RMF FM Przemysław Rembielak. Strażak zachęca, by przed wyjazdem do potencjalnie zagrożonego miejsca przygotować listę najpotrzebniejszych rzeczy, których w razie ewentualnej ewakuacji nie będziemy pośpiesznie szukać. Co powinno się znaleźć na takiej liście? Posłuchajcie podcastu.

W ocenie greckiej straży pożarnej - sytuacja dzisiejszego poranka jest najlepsza od początku walki z pożarami w Helladzie. Według tamtejszych służb - wszystkie największe zarzewia zostały opanowane. Na wyspie Rodos, gdzie jak dotąd sytuacja była najbardziej poważna - strażacy dogaszają pojedyncze ogniska pożarów. Ryzyko wybuchu kolejnych pożarów w Grecji nadal jest jednak duże. Władze kraju wydały kolejne ostrzeżenia najwyższego stopnia, obowiązujące dziś w sześciu regionach.

Opracowanie: