6 czerwca odbędzie się przesłuchanie, podczas którego Dominique Strauss-Kahn formalnie ustosunkuje się do wysuniętych przeciwko niemu zarzutów. Były szef MFW jest, oskarżony o próbę gwałtu na hotelowej pokojówce, wyjdzie z aresztu za kaucją wysokości 1 mln dolarów. Będzie w areszcie domowym pod dozorem elektronicznym.

Sędzia zastrzegł też, że podejrzany musi mieć stale przy sobie wynajętego na własny koszt uzbrojonego strażnika i wykupić polisę ubezpieczeniową opiewającą na 5 mln dolarów odszkodowania w razie ucieczki.

62-letniemu Strauss-Kahnowi zarzuca się, że usiłował zgwałcić 32-letnią pokojówkę w hotelu Sofitel w Nowym Jorku w sobotę. Kobieta, imigrantka z Afryki, zeznała, że rzucił się on na nią, by wymusić seks oralny. Uprzednio zamknął drzwi hotelowego apartamentu. Szef MFW wynajmował go kosztem 3000 dolarów za dobę.

Prokuratura wysunęła przeciwko Strauss-Kahnowi oskarżenia o dopuszczenie się "kryminalnego aktu seksualnego, próby gwałtu, bezprawnego pozbawienia wolności i naruszenia nietykalności cielesnej".

Strauss-Kahn stanowczo odrzuca te oskarżenia. "Chcę poświęcić wszystkie moje siły, cały mój czas i energię aby dowieść mojej niewinności" - napisał w oświadczeniu. Wczoraj rano (czasu polskiego) podał się do dymisji.

"To dopiero początek bitwy prawnej"

"To dopiero początek zacieklej bitwy prawnej". Tak dziennik "Le Figaro" komentuje oficjalne przedstawienie zarzutów byłemu szefowi MSW. Francuski dziennik "Liberation" krytykuje strategię adwokatów Struss-Kahna, którzy odmawiają zazwyczaj komentowania sprawy. Ich klient również raczej milczy - choć opinia publiczna chciałaby poznać jego wersję wydarzeń - sugeruje gazeta.

Większość francuskich komentatorów przypuszcza jednak, że to celowa taktyka, która sprawi, że do procesu prawdopodobnie w ogóle nie dojdzie. Na razie DSK twierdzi, że jest całkowicie niewinny i chce to udowodnić, ale kiedy skandal trochę ucichnie, adwokaci byłego szefa MFW mogą zacząć negocjować zarówno z prokuratorem - jak i z domniemaną ofiarą seksualnej napaści.