Niemcy złamali prawo torturując porywacza - tak zdecydował Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Sprawę swojemu krajowi wytoczył Niemiec, który przed 8 laty porwał i zamordował syna bankiera. Sprawa wywołała wtedy ogólnonarodową dyskusję czy można w wyjątkowych sytuacjach stosować tortury. Ocena Trybunału, który uznał, że stosowanie tortur to łamanie prawa, raczej nie zamknie tematu.

Magnus Gäfgen nie odniósł pełnego sukcesu, bo Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że proces w sprawie porwania toczył się zgodnie z prawem, czyli wyrok dożywocia został utrzymany w mocy. Ówczesny student prawa chciał dowieść, że nie można było wykorzystać przeciw niemu dowodów, które wskazał nie wytrzymując tortur, a były to najważniejsze dowody w sprawie - przede wszystkim miejsce, gdzie ukrył ciało jedenastoletniego chłopca.

W 2002 roku Gäfgen porwał syna bankiera z Frankfurtu nad Menem. Został zatrzymany krótko po podjęciu okupu. Śledczy zdecydowali się na użycie przemocy, bo mieli nadzieję, że syn bankiera jeszcze żyje. Na ratunek dla jedenastolatka było już jednak za późno.

Policjanci, w tym ówczesny komendant we Frankfurcie, zostali ukarani za torturowanie najniższym z możliwych wyrokiem - karą pieniężną. Wielu Niemców do dziś uważa, że zrobili słusznie, a stosowanie tortur w podobnych okolicznościach jest uzasadnione. Wyrok Trybunału, przy dobrej woli, też można tak zinterpretować.