Obecne służby bezpieczeństwa są o wiele gorsze niż za czasów radzieckich - uważa dwoje młodych rosyjskich dziennikarzy, którzy opublikowali książkę o Federalnej Służbie Bezpieczeństwa pt. "Nowa arystokracja". Andriej Sołdatow i Irina Borogan twierdzą, że dzisiejsi generałowie FSB pod wieloma względami przypominają rosyjską arystokrację z czasów carskich.

Autorzy publikacji zwracają uwagę, że FSB jest główną sukcesorką radzieckiego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego. KGB był potężną organizacją, ale jednak znajdował się pod ścisłą kontrolą partii komunistycznej. (…) W przypadku FSB nie ma żadnej kontroli partyjnej i żadnej kontroli parlamentarnej. (...) Mamy niekontrolowane tajne służby - zaznaczył Sołdatow.

Zdaniem Iriny Borogan ten brak kontroli oraz coraz bardziej brutalne metody - uzasadniane krwawą wojną z islamizmem - sprawiają, że obecne rosyjskie służby bardziej przypominają osławiony muchabarat świata arabskiego niż dawne, radzieckie agencje szpiegowskie.

Tytułowa "nowa arystokracja", stworzona przez byłego agenta KGB i byłego prezydenta Władimira Putina, szybko pokazała, że potrafi być niebezpieczna. Putin wprowadził na Kreml i do przedsiębiorstw państwowych byłych funkcjonariuszy służb, lojalnych wobec swych byłych pracodawców. Ta "nowa arystokracja" nie podlega kontroli żadnej instytucji i przed nikim nie odpowiada.

Autorzy "Nowej arystokracji" twierdzą, że dzisiejsi generałowie FSB pod wieloma względami przypominają rosyjską arystokrację z czasów carskich. Wskazują na upodobanie do kosztownego, luksusowego i ekstrawaganckiego stylu życia. Zdaniem Sołdatowa i Borogan, w czasach radzieckich dostęp szefów tajnych służb do rozmaitych świadczeń i przywilejów był tymczasowy - kończył się, gdy odchodzili ze stanowisk.

"Nowe rosyjskie służby bezpieczeństwa są (...) właścicielami ziemskimi i potężnymi graczami - napisali autorzy "Nowej arystokracji". W książce tej, która nie ukazała się w Rosji i o której nie wspomniały rosyjskie media, opisano m.in., jak 99 akrów najdroższych terenów w Moskwie przeszło w latach 2003-2004 w ręce czołowych agentów FSB za symboliczne pieniądze, co miało być wyrazem uznania za lata służby. Niektóre z tych działek odsprzedano potem za dziesiątki milionów dolarów.

Autorzy są zdania, że obecny prezydent Dmitrij Miedwiediew nie zreformuje służb bezpieczeństwa. Sądzimy, że jest całkiem zadowolony z systemu stworzonego przez Putina, ponieważ jest to system bardzo stabilny - stwierdzili.