Proces policjantów, którzy w 2007 przy pomocy paralizatorów obezwładnili Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver, co zakończyło się jego śmiercią, zacznie się dopiero w przyszłym roku. Początek procesu był odraczany już kilka razy. Funkcjonariusze mieli usłyszeć w nim zarzuty składania fałszywych zeznań.

W maju, na wniosek obrony, proces przesunięto na koniec sierpnia, po czym prawnicy znów poprosili o jego odłożenie. Postępowania nie udało się rozpocząć także pod koniec września. Zarzuty składania fałszywych zeznań podczas dochodzenia w sprawie śmierci Polaka sformułował wobec policjantów prokurator Richard Peck. Uznał on jednocześnie, że skazanie funkcjonariuszy w związku z innymi zarzutami jest mało prawdopodobne.

14 października 2007 roku Robert Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver funkcjonariusze RCMP użyli paralizatora (tasera), żeby go obezwładnić. Jak wynikało z nagrania, które jeden ze świadków wydarzenia zarejestrował na lotnisku, Dziekański zachowywał się dość gwałtownie jednak w niczym nie zagrażał policjantom. Był zdenerwowany po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt z obsługi portu lotniczego nie skierował go do właściwej części lotniska,

Śledztwo przeprowadzone tuż po śmierci Dziekańskiego zostało umorzone. Jednak w grudniu 2009 roku, komisja zajmująca się dochodzeniami w sprawie skarg na policję, wówczas pracująca pod kierownictwem Paula Kennedy'ego, przedstawiła raport , w którym stwierdzono, że użycie tasera wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne".

W czerwcu 2010 roku specjalny prokurator Richard Peck, zarekomendował ponowne przeanalizowanie decyzji o umorzeniu śledztwa wobec policjantów. Peck został oddelegowany do pracy nad sprawą śmierci Dziekańskiego po tym, gdy raport komisji sędziego Thomasa Braidwooda, która pracowała na zlecenie rządu Kolumbii Brytyjskiej, określił użycie tasera wobec Dziekańskiego jako nieuzasadnione.

Był to raport podsumowujący drugą część dochodzenia, dotyczącą okoliczności śmierci polskiego emigranta i zasadność postępowania czterech policjantów. Braidwood podkreślił, że gdyby policjanci nie mieli paralizatorów, zastosowaliby inne środki znane im ze szkoleń. Braidwood nie stwierdził w swoim raporcie, co dokładnie spowodowało śmierć Polaka. Jednak w jego opinii, użycie tasera spowodowało wzrost ciśnienia krwi i przyspieszenie pracy serca.

W kwietniu ubiegłego roku policja przeprosiła publicznie matkę Roberta Dziekańskiego i zdecydowała się też na wypłatę odszkodowania.