Prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili oświadczyła, że pozostanie na stanowisku do czasu, aż legalny parlament wybierze jej następcę. Prozachodnia przywódczyni Gruzji i opozycja nie uznają wyników październikowych wyborów parlamentarnych.

Zurabiszwili oświadczyła, że urząd prezydenta jest obecnie "jedyną niezależną, legalną instytucją" w kraju.

Będę na czele procesu politycznego, pozostając waszym prezydentem. Nie ma legalnego parlamentu, dlatego nielegalny parlament nie może wybrać nowego prezydenta, dlatego nie może być inauguracji. Mój mandat obowiązuje dopóty, dopóki nie będzie legalnie wybranego parlamentu, który legalnie wybierze kogoś na moje miejsce - oznajmiła.

Przewodniczący parlamentu Gruzji Szalwa Papuaszwili poinformował wcześniej, że kadencja Zurabiszwili kończy się 16 grudnia.

Kawelaszwili kandydatem Gruzińskiego Marzenia na prezydenta

Rządząca w Gruzji partia Gruzińskie Marzenie (GM), która według oficjalnych danych wygrała wybory parlamentarne, ogłosiła w środę, że jej kandydatem na prezydenta jest polityk i były piłkarz Micheil Kawelaszwili.

W grudniu głowę państwa po raz pierwszy ma wybrać specjalne kolegium, w którym większość miałaby partia rządząca, oskarżana o oddalanie kraju od standardów demokratycznych. 

Wybory prezydenta zaplanowano na 14 grudnia. 29 grudnia miałaby odbyć się inauguracja nowego szefa państwa.

W parlamencie zasiadają obecnie jedynie przedstawiciele GM. Opozycja oraz prezydentka zarzucają ugrupowaniu sfałszowanie wyborów parlamentarnych. Opozycjoniści nie przyjęli mandatów deputowanych i domagają się rozpisania nowego głosowania.

Ostatnie bezpośrednie wybory prezydenckie w Gruzji odbyły się w 2018 roku i wygrała je prozachodnia Zurabiszwili. Wówczas poparło ją GM, ale z czasem zaczęło dochodzić między nimi do sporów. Posłowie rządzącej partii dwukrotnie próbowali odsunąć Zurabiszwili od władzy.

Protest przed siedzibą telewizji publicznej

Przed siedzibą gruzińskiej telewizji publicznej w Tbilisi trwa demonstracja, której uczestnicy domagają się dymisji szefa stacji i zarzucają jej brak obiektywizmu. Sobotnia akcja przebiega pod hasłami "publiczny kłamca" i "zdemaskujcie reżim".

Uczestnicy podkreślają, że nadawca, który jest finansowany z pieniędzy podatników, jest wykorzystywany przez władze jako jeden z mechanizmów propagandy i nie relacjonuje obiektywnie ostatnich wydarzeń w kraju.

Obserwujemy, jaką propagandą media walczą ze społeczeństwem, a na czele tego wszystkiego jest publiczny nadawca Gruzji. Uważamy, że nadawca nie ma prawa udziału w tej propagandzie -
powiedział lider ruchu Daitowe Ilia Glonti.

Do zgromadzonych wyszła dyrektorka generalna publicznego nadawcy Tinatin Berdzeniszwili. Zaproponowała aktywistom i opozycjonistom wystąpienie na żywo przed kamerami wieczorem. 

Wielotysięczne antyrządowe demostracje w Tbilisi

W centrum stolicy Gruzji od kilku dni trwają wielotysięczne antyrządządowe demostracje

Protestują najstarsi i emeryci - to ci, którzy nie są zadowoleni z rządów (prorosyjskiego Gruzińskiego Marzenie - PAP), trwających od 12 lat. W tej grupie są też rozczarowani, którzy głosowali na tę partię mając nadzieję na zmianę, ale okazało się, że jest ona gorsza niż wcześniej rządzące ugrupowania - stwierdziła mieszkanka Tbilisi Tamuna Kuchaleiszwili. Zauważyła, że wielkim nieobecnym na wiecach jest pokolenie obecnych 50-latków. Wyjaśniła, że prawdopodobnie kieruje nimi strach przed utratą pracy, gdyby zaangażowali się w demonstracje.

Trzydziestolatkowi, czyli moje pokolenie, jest zaprawione w protestach od lat. To osoby, które uważają siebie za Europejczyków. Sama mówię o sobie, że jestem Europejką, ale podkreślam, że jestem z Kaukazu, jestem Gruzinką. Na pewno nie jestem Azjatką ani Rosjanką - wyznała. Jak dodała, generację tę wyróżnia także przywiązanie do idei wolności. Jeśli jutro ktoś zabroni mi wychodzić na ulicę, to ja nie będę chciała dłużej mieszkać w tym kraju - podkreśliła.

Podkreśliła, że protestujący nie mają jednoznacznych, konkretnych postulatów. Osobiście chcę, aby obecny rząd został obalony, nie uznaję go. Ale większość chce pokazać światu, że jesteśmy, że jest nas dużo, że jesteśmy głośni - wytłumaczyła. Jednocześnie wyraziła nadzieję, że "czas wyłoni spośród protestujących lidera, który poprowadzi Gruzinów. 

Jeśli będziemy leżeć na kanapie, przywódca sam się nie zjawi. Zdarza się, że podczas wieców brakuje osoby, której by ludzi słuchali. Nie mamy nawet strategii prowadzenia protestów - oceniła.