Minister obrony narodowej Bogdan Klich awansował pośmiertnie dwóch polskich żołnierzy, którzy zginęli wczoraj podczas misji patrolowej w Afganistanie. Prokuratura wojskowa i żandarmeria wszczęły już śledztwo, które ma wyjaśnić, jak doszło do odpalenia ładunku wybuchowego.

Klich poinformował także, że resort obrony zbada sytuację materialną rodzin zabitych. Wyjaśnił, że w grę wchodzi podobny pakiet wsparcia, jak w przypadku rodzin lotników, którzy zginęli w katastrofie wojskowego samolotu transportowego pod Mirosławcem.

Wojskowe śledztwo ma ustalić, czy mina wybuchła, gdyż samochód na nią najechał, czy została odpalona z pewnej odległości przy pomocy przewodu elektrycznego. Ustalenia śledztwa będą miały kluczowe znaczenie dla dalszego zabezpieczenia misji Polaków w Afganistanie. Trzeba ustalić, czy polskim żołnierzom w tym przypadku zabrakło szczęścia, czy terroryści zastosowali jakąś nową metodę ataku.

Zdaniem żołnierzy i oficerów z bazy Szarana najlepszym sposobem unikania takich zagrożeń jest omijanie dróg i jazda pustynią. Dużo daje też bliska współpraca z lokalną ludnością, która coraz częściej sama informuje o podłożonych ładunkach. Niestety są przypadki, gdy wszystkie metody ochrony zawodzą.

Bogdan Klich zaznaczył, że polskie wojsko potrzebuje nowych opancerzonych pojazdów patrolowych, ponieważ nawet najciężej opancerzone wozy HMMWV nie wytrzymują wybuchu miny. Wiemy, że była to mina o dużej sile, wiemy też, że był to przedostatni pojazd w konwoju - stwierdził minister.