Z rosyjskich portów wypłynęły okręty floty północnej na czele z atomowym krążownikiem noszącym imię sławnego cara Piotra Wielkiego. Wypłynęły na manewry na wodach Wenezueli, tuż pod nosem USA. Zaledwie kilka dni temu z Wenezueli wróciły dwa rosyjskie bombowce strategiczne.

Oprócz „Piotra Wielkiego”, w skład grupy wchodzi niszczyciel "Admirał Czabanienko" oraz okręty wsparcia, w tym tankowiec i holownik.Celem tych pierwszych w historii rosyjsko- wenezuelskich manewrów morskich jest przećwiczenie operacji ratunkowych i przeciwdziałania terrorystom na morzu.

To prężenie muskułów najbardziej podoba się młodym Rosjanom, którzy wierzą, że tylko Stany Zjednoczone mogą być godnym przeciwnikiem. Reszta to – według nich - drobnica. Jednak już starsi ludzie obojętnie reagują na te pokazy siły. Niech lepiej drogę naprawią, niech kupują nowe, a nie stare samoloty z Chin. Władza to jedno, a naród drugie - mówi korespondentowi RMF FM mieszkanka Moskwy:

"Piotr Wielki" to jeden z najsilniej uzbrojonych okrętów w rosyjskiej marynarce wojennej. Jest przeznaczony do zwalczania celów nawodnych i podwodnych, a przede wszystkim grup lotniskowcowych.

Natomiast niszczyciel rakietowy "Admirał Czabanienko" jest jedną z najnowszych i najbardziej uniwersalnych jednostek w rosyjskiej flocie. Jego głównym zadaniem jest zwalczanie okrętów podwodnych.