Dyrektorka szkoły w Oak Hill na Florydzie wypisała czek na 100 tys. dolarów pochodzących ze szkolnych funduszy dla rzekomego współpracownika Elona Muska. Jan McGee była przekonana, że przez cztery miesiące rozmawiała z biznesmenem. Przyznała, że dała się nabrać i zrezygnowała ze stanowiska – podaje ABC News.

Jestem bardzo inteligentną, dobrze wykształconą kobietą. Dałam się nabrać - mówiła o całej sytuacji Jan McGee podczas konferencji prasowej transmitowaną przez lokalną telewizję WESH 2.

McGee była dyrektorką Burns Science and Technology Charter od powstania szkoły w 2011 roku. Placówka szybko zyskała renomę. "Dyrektorka w wielu kręgach miała status gwiazdy, ale ogromny błąd, jaki popełniła, kosztował ją utratę pracy" - piszą dziennikarze ABC News.

Kobieta od lat ubiegała się o dofinansowanie od założyciela Space X. Liczyła, że fundusze uda się pozyskać, bo szkoła znajduje się niedaleko Centrum Kosmicznego Johna F. Kennedy'ego i stosuje model nauczania STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics) opierający się na naukach ścisłych.

Gdy w końcu sam Elon Musk skontaktował się z nią przez internet, była zachwycona. McGee rozmawiała z - jak się później okazało - oszustem przez cztery miesiące. Choć ktoś z pracowników szkoły ostrzegał ją, że ktoś podszywa się pod Muska, kontynuowała rozmowy.

McGee dała się przekonać, że jeśli wypisze dla rzekomego współpracownika Muska czek na 100 tys. dolarów, to w zamian Musk przekaże szkole 6 milionów dolarów.

Co ważne, McGee jako dyrektorka mogła wypisywać czeki do 50 tys. dolarów bez konieczności zatwierdzenia ich przez radę szkoły. Mimo to i tak wypisała taki na 100 tys. dolarów. Na szczęście o sprawie usłyszał jeden z menadżerów szkoły i zatrzymał realizację czeku.

Sama wplątałam się w tę sytuację i podjęłam złą decyzję - przyznała McGee przed kamerami. Kobieta przeprosiła radę i uczniów szkoły za swoje zachowanie. To jednak nie wystarczyło, żeby utrzymała stanowisko. Na światło dzienne wyszło, że pracownicy mają inne zarzuty wobec McGee. Ostatecznie kobieta zrezygnowała z pracy. Ze szkoły odszedł też jej mąż, który był w placówce nauczycielem.

Rada szkoły będzie teraz szukać nowego dyrektora.