Mrożącą krew w żyłach historią żyją australijskie media. Mężczyzna z Queensland, gdy szedł do samochodu, został zaatakowany przez ogromnego kangura. Zwierzę miało ok. 2 metry wzrostu i ważyło co najmniej 100 kg. Służby twierdzą, że tylko szybka reakcja sąsiada pomogła uratować życie poszkodowanego.

W spokojnym miasteczku Willows, położonym około 350 km na zachód od Rockhampton, doszło do szokującego incydentu. Około 50-letni mężczyzna, gdy wyszedł z domu, by wsiąść swojego samochodu, zobaczył dwa kangury. Samica uciekła natychmiast, a samiec go zaatakował.

Napastnik, którego rozmiary oszacowano na około 2 m wzrostu i co najmniej 100 kg wagi, zadał swojej ofierze poważne obrażenia.

Zwierzę naprawdę zrobiło mu krzywdę - relacjonuje Rick Underhill z wiejskiej straży pożarnej Willows.

Sąsiad bohaterem

Sytuacja mogłaby mieć tragiczny finał, gdyby nie błyskawiczna interwencja sąsiada. Udzielił poszkodowanemu pierwszej pomocy. Mężczyzna wykrwawiłby się na śmierć, gdyby nie jego sąsiad, który był w domu i mu pomógł - podkreśla Underhill.

Poszkodowanego przewieziono do szpitala Emerald, a następnie helikopterem przetransportowano do szpitala Rockhampton. Jego stan jest określany jako stabilny.

Apel do mieszkańców

Jak podała stacja ABC, wprowadzono ostrzeżenia publiczne w związku z obecnością dwóch dużych kangurów w Willows, które mogą stanowić zagrożenie.

Z badań opublikowanych na stronie internetowej parlamentu Queensland wynika, że ataki kangurów zdarzają się rzadko, ale mogą nastąpić, gdy zwierzę poczuje się zagrożone. 

Zazwyczaj kangury w tym mieście są łagodne. Ludzie je karmią i uważają, że są wspaniałe - powiedział Underhill. Te kangury są tu od lat i nigdy wcześniej nie mieliśmy z nimi problemu. Niestety te dwa wielkie osobniki wpadły na pomysł, żeby atakować ludzi - dodał.

Stwierdził, że społeczność jest przerażona, ponieważ kiedy dzikie zwierzęta atakują ludzi, mogą zaatakować ponownie. W tej małej społeczności mieszka wiele starszych osób, które lubią rano wychodzić na spacery z psami. A to jest proszenie się o kłopoty - wyjaśnił.

Władze lokalne i straż pożarna pracują nad rozwiązaniem sytuacji, jednak do tego czasu zalecają, by wszyscy zachowali szczególną czujność.