Część niemieckich dziennikarzy twierdzi, że ziemia w miasteczku Schmalkalden zapadła się przez indonezyjski wulkan. Niemal wszystkie gazety zastanawiają się, jak powstała głęboka na co najmniej 20 metrów dziura.

Mieszkańcy miasteczka patrzą z niepokojem w kierunku dziury, do której wpadło już auto i która coraz bardziej zagraża budynkom mieszkalnym.

Aby zakopać gigantyczny dół potrzeba tysiąca ciężarówek, a Niemcy skarżą się na brak ziemi i gruzu. Samochody nie mogą również podjechać blisko zapadliska, bo mogłyby wpaść do środka. W nocy z niedzieli na poniedziałek jedno auto znalazło się w dole. Mieszkańców Schmalkalden obudził wtedy potworny hałas. Część z nich dostała 10 minut na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy. Teraz patrzą jak dziura osuwa się i pochodzi coraz bliżej domów i garaży.

Geolodzy twierdzą, że przyczyną zapadliska jest wolna przestrzeń między warstwami skał, które się zapadły. Na razie "wulkanicznej teorii" naukowcy na razie nie komentują, ale przypominają, że wybuch indonezyjskiego wulkanu Krakatau w 1883 roku odczuła cała planeta.