Rosja za wszelką cenę chce pokazać, że wraca do grona państw, które mogą decydować o losach świata - tak Wojciech Materski, specjalista od historii stosunków polsko-rosyjskich ocenia wojskową defiladę na Placu Czerwonym. Kremlowski pokaz - jak przyznał w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą - oszołomił go rozmachem.

Zobacz również:

Tak efektownej defilady bodaj jeszcze nie zorganizowano. Może w Chinach. To jest przedsięwzięcie na miarę 65-lecia - stwierdza. Największe wrażenie według niego zrobiło lotnictwo. Wojciech Materski ma jednak wątpliwość co do wartości bojowej wojskowych pojazdów, które przejechały przez Plac Czerwony.

Wojciech Materski umiejscowienie Batalionu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego na czele wojsk z Zachodu odbiera jako sprawę prestiżu, choć z drugiej strony zaznacza: Być może wynika to z niejasności co do Polski w okresie powojennym, która była za równo blisko za granicą , jak i byłym aliantem.

Polscy żołnierze - jak dodaje - prezentowali się doskonale. Szli w reprezentacyjnych mundurach, natomiast zachodni alianci w zrekonstruowanych strojach z czasów wojny.

Zdaniem prof. Piotr Mickiewicza, politologa z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, Polska została wyraźnie uhonorowana podczas defilady zwycięstwa w Moskwie. Zaznaczył jednak, że Rosjanie podkreślili rolę naszego kraju jako sojusznika, ale w pełni świadomie pominęli problem 17 września 1939 roku.