"Prezydent (USA Barack) Obama wziął na siebie zadanie pokonania mojego rządu i ingerowania w sprawy Wenezueli w celu jej kontrolowania" - powiedział prezydent Wenezueli Nicolas Maduro w transmitowanym przez stacje telewizyjne dwugodzinnym wystąpieniu. Zapowiedział również, że zamierza rządzić dekretami, by bronić kraju przed "imperialistycznym zagrożeniem".

Maduro zarzucił amerykańskiemu prezydentowi "imperialistyczną arogancję" na wzór tej wykazywanej - jego zdaniem - przez jego poprzedników, Richarda Nixona i George'a W. Busha.

Maduro zapowiedział też, że zwróci się do Zgromadzenia Narodowego (parlamentu) o przyznanie mu prawa rządzenia dekretami - po raz drugi w ciągu niespełna dwóch lat swoich rządów.

Słowa prezydenta to reakcja na sankcje nałożone przez USA. Prezydent USA Barack Obama wydał dekret w sprawie objęcia sankcjami siedmiu wenezuelskich polityków i urzędników oskarżanych o łamanie praw człowieka i korupcję. Dekret rozszerza zakres sankcji, które Kongres USA nałożył w ub. roku na polityków odpowiedzialnych za śmierć ponad 40 osób podczas tłumienia antyrządowych protestów.

Tych wenezuelskich polityków i urzędników Maduro wychwalał jako bohaterów. Jednego z nich, szefa wywiadu Gustavo Gonzaleza, mianował na stanowisko ministra spraw wewnętrznych.

Od objęcia władzy w 2013 r. po śmierci swego mentora Hugo Chaveza Maduro wielokrotnie powtarzał, że z inicjatywy USA zorganizowano już pięć zamachów na jego życie i kilkanaście "aktów sabotażu oraz spisków".

Wenezuelczycy od początku 2014 r. protestowali przeciw pogarszającej się sytuacji gospodarczej, wysokiemu poziomowi przestępczości i coraz bardziej autorytarnym rządom prezydenta Maduro. Rząd określał demonstracje jako próbę puczu, a Maduro wielokrotnie oskarżał USA o podsycanie ulicznych protestów.

(abs)