Władze odnalazły ciała kolejnych pięciu osób, które zginęły podczas gwałtownej powodzi na rzece Dhauliganga w Indiach. Ratownicy próbują dostać się do zalanego tunelu z 35 robotnikami. W sąsiednim tunelu 12 osób wisiało na żelaznych prętach przez trzy-cztery godziny, czekając na pomoc.

W wyniku gwałtownej powodzi zginęło co najmniej 31 osób. Według dziennika "The Indian Express", ratownicy wciąż poszukują ok. 170 zaginionych osób, w większości robotników pracujących przy budowie elektrowni wodnych na rzece Dhauliganga.

Ratownicy walczą o życie ok. 35 robotników, którzy mają się znajdować w tunelu o długości 1,9 km.

W niedzielę fala powodziowa o wys. 21 metrów zmyła groblę chroniącą szeroki na 6 metrów wlot tunelu. Ziemia, muł i kamienie wdarły się do jego wnętrza, blokując wejście.

Z sąsiedniego tunelu uratowano 12 robotników. "Niczego się nie spodziewaliśmy" - opowiada dziennikowi "The Indian Express" K Sriniwas Reddy. "Usłyszeliśmy, jak ludzie wołają nas na zewnątrz. Próbowaliśmy biec, ale było już za późno" - opisuje w szpitalu 50-letni geolog.

Reddy opowiada, jak lodowata woda wypełniła nieukończony tunel do wysokości ok. 4 metrów. "Nie mogliśmy nic zrobić, tylko wisieć. Po jakimś czasie woda się uspokoiła i zaczęliśmy poruszać się w stronę wejścia do tunelu. Zimna woda wypełniła nasze gumowe buty i ręce drętwiały od wiszenia na prętach" - mówił o następnych kilku godzinach w tunelu.

Eksperci po obejrzeniu zdjęć satelitarnych mówią o lawinie topniejącego śniegu, która zablokowała bieg rzeki, a nie pęknięciu lodowca, jak wcześniej sądzono.

Santosh Rai, szef departamentu glacjologii i hydrologii z Instytutu Wadia w Dehradun w rozmowie z dziennikiem zastrzega, że przyczynę powodzi zbadają dwa zespoły naukowców wysłane na miejsce zdarzenia.