Konsulat w Monachium nie poczuwa się do winy w sprawie Jana Rokity. Były polityk stwierdził, że w sierpniu dostał pismo z niemieckiej prokuratury z określeniem wysokości grzywny. Dokument zawierał też zastrzeżenie, iż pieniędzy ma nie płacić do czasu kolejnych przesyłek. List przekazała mu wtedy konsul Elżbieta Sobótka, a kolejnych pism już nie było. Nie oznacza to jednak, że Jan Rokita nie dostał wezwania do zapłaty.

Szefowa monachijskiego konsulatu potwierdziła w rozmowie z reporterem RMF FM Adamem Górczewskim, że nie przekazywała już później żadnej korespondencji. Rola konsulatu skończyła się po pierwszym piśmie. Kolejne dwa zostały wysłane już bezpośrednio na adres w Krakowie przez Kasę Sądową. Najpierw przysłano numer konta, termin i inne szczegóły dotyczące grzywny, a potem upomnienie, bo grzywna nie nadchodziła. Listy nie wróciły do Bawarii, więc zostały uznane za doręczone.

Gdy minęły kolejne terminy pod koniec listopada, grzywna została przeliczona na dni w areszcie, aż w końcu został wydany nakaz aresztowania. Teraz Jan Rokita musi wytłumaczyć, co stało się z odebranymi listami wysłanymi do Krakowa, bo najwyraźniej nie zna bądź nie chce znać ich treści. Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM:

Jan Rokita wysłał do konsul Elżbiety Sobótki mail z zarzutami. Pismo zostało udostępnione także mediom. Otrzymałem za Pani pośrednictwem pismo w dniu 7 sierpnia, informujące o grzywnie, wraz z pouczeniem w języku niemieckim, iż władze niemieckie proszą o jej niepłacenie, do czasu dalszej uszczegóławiającej korespondencji. Od tamtego czasu nie otrzymałem od Pani żadnej nowej korespondencji prokuratury. Teraz dowiaduję się z komunikatu publicznego prokuratury o wydaniu nakazu aresztowania. Czy zechce Pani poprosić prokuraturę o jakieś wyjaśnienie tej trochę nienormalnej sytuacji? - napisał polityk.

Konsul Sobótka w rozmowie z naszym korespondentem podkreśla jednak, że nie jest adwokatem Jana Rokity...

Rokita został ukarany grzywną po tym, jak w lutym br. wywołał awanturę na pokładzie samolotu Lufthansy. Polityk i jego żona chcieli schować płaszcze w schowkach w klasie biznesowej mimo, że mieli bilety w klasie ekonomicznej. Gdy stewardessa im tego odmówiła, doszło do sprzeczki. Wezwana na miejsce policja wyprowadziła z samolotu Rokitę w kajdankach.