W jednej z angielskich szkół o godzinę przesunięto pierwszy dzwonek - lekcje w szkole Monkseaton w hrabstwie Tyne and Wear zaczynają się więc o godz. 10, a nie o 8 jak w większości polskich szkół. To na razie eksperyment, ale obserwują go naukowcy sprawdzają, jak pamięć nastolatków działa w ciągu dnia.

Nauczyciele jednak już zauważyli pewna pozytywną zmianę - poprawiała się uczniowska frekwencja. Statystyki pokazują, że ogólna absencja spadła o 8 procent, a trwała - o 27 proc.

Zmianie szkolnego grafika przygląda się m.in. prof. Russell Foster z Oxfordu, którego badania - testy pamięciowe uczniów - sugerują, że trudniejsze lekcje powinny raczej odbywać się po południu. Foster przypuszcza, że u nastolatków może zachodzić przesuwanie się zegara biologicznego.

Dyrektor szkoły Paul Keller podkreśla, że na razie jest zbyt wcześnie, by ocenić, czy zmiana godzin szkolnych wpłynęła na oceny uczniów. Jeśli jednak poznamy wszystkie uwarunkowania, to - jak przypuszcza Kelly - możemy zmienić warunki nastolatkom i będziemy mieć szczęśliwszych i lepiej wykształconych uczniów.

Po zakończeniu eksperymentu szkoła zdecyduje, czy utrzyma późniejszą godzinę rozpoczęcia zajęć, czy nie. Ostateczne wyniki badań będą opublikowane przez jedno z czasopism akademickich w przyszłym roku.