Tanzin Gjaco, XIV Dalajlama, duchowy i polityczny przywódca narodu tybetańskiego, oświadczył, że zamierza formalnie zrezygnować z kierowania rządem Tybetu na emigracji. Od upadku antychińskiego powstania w Tybecie w 1959 roku Dalajlama przebywa na emigracji w Indiach, gdzie w Dharamsali kieruje emigracyjnym rządem Tybetu.

Już w latach 60. podkreślałem, że Tybetańczycy potrzebują przywódcy wybieranego w wolnych wyborach, któremu będą mogli powierzyć władzę - oświadczył w przemówieniu dalajlama. - Teraz nadszedł czas, by to zrealizować.

Dzisiaj dalajlama przedstawił plan przewidujący m.in., że podczas najbliższej sesji parlamentu zaproponuje poprawki do konstytucji. Jak podkreśla Associated Press, nie wiadomo, jak duże będą to zmiany, gdyż mimo że wybieralny parlament oficjalnie posiada szerokie uprawnienia, to pozycja dalajlamy jest i tak silniejsza.

Formalne ustąpienie dalajlamy jako przywódcy politycznego musi być zatwierdzone przez parlament na uchodźstwie. Może do tego dojść już w najbliższy poniedziałek. Pozwoli to kolejnemu premierowi, który ma być wybrany w tym miesiącu odgrywać większą rolę na arenie międzynarodowej.

Premier tybetańskiego rządu na uchodźstwie Samdhong Rinpocze powiedział, że nie wiadomo, czy parlament przyjmie rezygnację dalajlamy i ostrzegł przed impasem konstytucyjnym. Pomimo prośby Jego Świętobliwości naród i rząd nie czują się kompetentni, by sobą pokierować - przekonywał szef rządu, dodając, że przekazanie uprawnień będzie "długim i trudnym procesem". Jak przypomina AP już w przeszłości tybetański parlament na uchodźstwie apelował do dalajlamy, by nie rezygnował ze swoich uprawnień.

Chiny natychmiast uznały, że ogłoszenie przez Dalajlamę XIV rezygnacji z pełnionej przez niego roli politycznej to podstęp mający zmylić społeczność międzynarodową. Dalajlama często mówił w ostatnich latach o wycofaniu się. Uważam, że chodzi o podstęp, który ma zmylić społeczność międzynarodową - oświadczyła rzeczniczka chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Jiang Yu. Według niej rząd na uchodźstwie jest nielegalną organizacją polityczna i nie uznaje go żaden kraj na świecie.

Cały plan polega na tym, by stworzyć instytucję, rząd, który mógłby funkcjonować bez dalajlamy, bardziej polityczny - uważa analityk i ekspert zajmujący się Chinami Bhaskar Roy. - Może dojść do długiej przerwy w sukcesji (...), to środki zapobiegawcze z obawy, że Pekin będzie ingerował w życie polityczne Tybetu.

Duchowy przywódca Tybetańczyków jest powszechnie szanowany przez Tybetańczyków, mimo podejmowanych przez Pekin prób zmniejszenia jego wpływów. Chiny uważają go za separatystę próbującego znieść ich kontrolę nad Tybetem. Sam dalajlama podkreśla, że chce wyłącznie szerszej autonomii dla Tybetańczyków.

W poniedziałek Pekin oświadczył, że dalajlama nie ma prawa wybierać swojego następcy i musi przestrzegać historycznej i religijnej tradycji reinkarnacji.

Tradycja buddyzmu tybetańskiego nakazuje rozpoznanie inkarnacji wielkich poprzedników w dzieciach narodzonych po ich śmierci. W ten sposób wybierani są najważniejsi lamowie. Nie jest jasne, w jaki sposób 76-letni Dalajlama XIV miałby wskazać swego sukcesora. Dalajlama wspominał już parę lat temu, że odrodzi się poza Tybetem, jeśli nie będzie mu dany powrót tam za życia.

Dymisję zapowiadał już jesienią ub. roku rzecznik dalajlamy. W ostatnich miesiącach jego świątobliwość rozważał przedłożenie pod dyskusję tybetańskiemu parlamentowi na uchodźstwie sprawę swego przejścia na emeryturę - mówił Tenzin Taklha.

Jak podkreślił, "emerytura" polegałaby na zwolnieniu dalajlamy z funkcji ceremonialnych, ale nie z roli duchowego przywódcy Tybetańczyków. Nie oznacza to, że Dalajlama XIV wycofa się z kierowania polityczną walką. Jest dalajlamą, a więc zawsze będzie stał na czele narodu tybetańskiego - powiedział rzecznik.

Jako najwyższy lama (duchowny) dalajlama jest uważany za duchowego przywódcę całego Tybetu. Obecnego Dalajlamę XIV (Tenzina Gjaco) rozpoznano jako wcielenie poprzedniego dalajlamy i wybrano, kiedy miał dwa lata. Pierwszy z dalajlamów urodził się w 1391 roku.