Premier David Cameron i szefowa MSW Theresa May udali się dziś z wizytą do Cumbrii. W środę taksówkarz Derrick Bird zastrzelił tam 12 osób. Cameron i May spotkali się z policjantami prowadzącymi dochodzenie, a także z bliskimi ofiar. Odwiedzili również rannych leżących w szpitalu w Whitehaven.

Media brytyjskie zastanawiają się nad motywami taksówkarza. Sky TV przytacza wypowiedź jednego z jego przyjaciół, z której wynika, że Bird miał kłopoty w urzędzie podatkowym z powodu niezadeklarowanych 60 tys. funtów (ponad 270 tys. zł). Bird bał się, że pójdzie do więzienia - relacjonuje telewizja.

Dziennik "Daily Telegraph" wskazuje, że dwie pierwsze ofiary taksówkarza: jego brat David oraz adwokat Kevin Commons sporządzili dla żyjącej jeszcze matki obu braci testament, którego szczegóły Bird poznał w ubiegłym tygodniu. Wcześniej media sugerowały, że motywem zbrodni był właśnie spór między rodzeństwem o spadek po matce.

Na tym ta czarna lista się nie kończy. Brytyjczyk zabił kolegę z firmy taksówkarskiej, w której pracował i postrzeli dwóch innych kierowców. Był przekonany, że podkradali mu klientów. Co najmniej połowa ofiar Derricka Birda to osoby przypadkowe. Nie wiadomo natomiast, czy przypadkowa była śmierć emerytowanej pary z miejscowości Egmont. Mężczyzna był bowiem ochroniarzem w zakładach, w których przed laty pracował Bird. Zwolniono go stamtąd dyscyplinarnie za kradzież. Został skazany w 1990 roku. Mimo to otrzymał zgodę na posiadanie broni palnej - strzelby i pistoletu. Nie wiadomo, by cierpiał na zaburzenia psychiczne.

52-letni Bird strzelał do ludzi, jeżdżąc taksówką po regionie Lake District. Zabił 12 osób, a 11 ranił; następnie popełnił samobójstwo. Zbrodnia w Cumbrii to najkrwawsza strzelanina w Wielkiej Brytanii od 1996 roku. Dokonana z zimną krwią seria zabójstw jest wielkim wstrząsem dla mieszkańców Cumbrii. Wywołała też publiczną debatę w Wielkiej Brytanii nad procedurą wydawania zezwoleń na posiadanie broni przez osoby prywatne.