Władimirowi Putinowi należy się ważne miejsce przy stole wśród światowych przywódców, trzeba go wspierać i zachęcać do przyjęcia "zachodnich wartości" - takie zdanie o prezydencie Rosji miał brytyjski premier Tonny Blair. W wyrażaniu takich opinii nie przeszkadzały mu raporty służb specjalnych i doradców ostrzegających o podwójnej grze, jaka wobec Zachodu prowadzi Putin.

Z ujawnionych w Wielkiej Brytanii archiwalnych materiałów wynika, że w 2001 r. ówczesny premier Zjednoczonego Królestwa widział we Władimirze Putinie (wybranym na prezydenta Rosji rok wcześniej) ważnego polityka, który powinien zajmować jedno z głównych miejsc wśród światowych liderów. 

Putin prawie jak prezydent de Gaulle

Stojący na czele brytyjskiego rządu od 1997 r. polityk Partii Pracy miał Putina za "rosyjskiego patriotę", który boleje nad upadkiem znaczenia swojego kraju, w czym Blair dostrzegał pewne podobieństwo do francuskiego prezydenta Charlesa de Gaulle'a.

Jak pisze portal stacji BBC, swoimi opiniami o rosyjskim przywódcy Blair podzielił się na początku 2001 r. z amerykańskim wiceprezydentem Dickiem Cheneyem. Zapewnił swojego rozmówcę ze Stanów Zjednoczonych, że będzie zachęcał Putina do przyjęcia "zachodnich wartości" i zamierza go przekonywać do kapitalistycznego modelu gospodarczego.

Przejawem podejścia Blaira do Putina było wręczenie rosyjskiemu prezydentowi - jako pierwszemu przywódcy - unikatowej kolekcji spinek do mankietów oznaczonych nr 10 - wskazuje BBC.

Służby ostrzegały Blaira: Putin to dwulicowy KGB-ista

Entuzjazmu wobec Putina nie podzielały brytyjskie służby specjalnie, które wykazywały, że rosyjski prezydent - a jeszcze niedawno KGB-istowski szpieg - prowadzi z Zachodem podwójną grę. W raportach MI6 jako przykład dwulicowości wskazano zachowanie Putina w trakcie zatonięcia rosyjskiego okrętu podwodnego "Kursk" w sierpniu 2000 r. Z jednej strony przywódca Rosji wyrażał wdzięczność za chęć włączenia się Royal Navy w ratowanie marynarzy tkwiących w zatopionym okręcie, gdy wśród kremlowskich urzędników powtarzane były plotki, że przyczyną katastrofy miało się stać zderzenie z brytyjską jednostką. Według służb specjalnych przygotowujących raporty dla Tony'ego Blaira był to przykład gry, kiedy prezydent Rosji deklarował współpracę, a jego administracja działała tak, aby nic z tego nie wyszło.

Jak zauważa BBC, podobnej zagrywki wobec Blaira użyli Rosjanie w sprawie rozszerzenia NATO. Putin oznajmił brytyjskiemu premierowi, że nie będzie spowalniał procesu przyjmowania nowych krajów do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Minister obrony Ogor Siergiejew niemal w tym samym czasie komunikował swoim odpowiednikom w NATO, że rozbudowa sojuszu byłaby "poważnym błędem politycznym", a wobec takich działań Rosja "podjęłaby odpowiednie kroki".

MI6 informowało też premiera Blaira, że pomimo niektórych przyjaznych deklaracji ze strony Putina, rosyjski wywiad na Wyspach działał na pełnych obrotach - jak w czasach zimnej wojny. Nadal próbują wysyłać aktywnych i wrogich oficerów do pracy przeciwko brytyjskim interesom na całym świecie - wskazywały wyraźnie raporty MI6.

Podczas spotkania w Moskwie, do którego doszło w 2002 r. Putin zaproponował Blairowi budowę gazociągu przez Morze Bałtyckie, którym tani surowiec trafiałby do Wielkiej Brytanii (posiadającej bogate złoża tego paliwa na Morzu Północnym). Przekonywał wówczas Tony'ego Blaira, że gazociąg z Rosji "zapewni stabilne dostawy na nadchodzące dziesięciolecia".

BBC zwraca uwagę, że w tym samym czasie brytyjski premier próbował ułożyć sobie bardzo przyjazne - jak za czasów prezydentury Billa Clintona - relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Spotkał się jednak z rezerwą ze strony administracji George'a Busha. Jej podłożem mogła być mało realistyczna i nie budząca zaufania postawa brytyjskiego premiera wobec Rosji pod rządami Putina.