Na linii Mińsk - Waszyngton doszło do kolejnego zgrzytu. Tym razem Białoruś oskarża Stany Zjednoczone o organizowanie sieci szpiegowskiej, która ma działać na szkodę Mińska - podała miejscowa telewizja. Według KGB amerykańska ambasada zatrudniła dziesięciu Białorusinów do fotografowania przedstawicieli milicji i strategicznych obiektów. Amerykańscy dyplomaci nie komentują tych rewelacji.

W programie nadanym przez Pierwszy Kanał BT w niedzielę wieczorem rzecznik Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Walery Nadtaczajeu opowiedział o szczegółach historii szpiegowskiej, ujawnionej przez BT pod koniec marca.

Nadtaczajeu stwierdził, że 13 marca w "konspiracyjnym mieszkaniu", położonym około pół kilometra od amerykańskiej ambasady, zatrzymano prawie wszystkich członków siatki. Według niego, amerykańska dyplomaci zatrudnili dziesięciu obywateli Białorusi do fotografowania milicjantów, lotnisk i nadgranicznych miejscowości. W sumie - jak twierdzi rzecznik KGB - znaleziono u nich około 5 tysięcy fotografii różnych obiektów. Jak oświadczył Nadtaczajeu, siatką kierował attache ds. bezpieczeństwa ambasady USA Kurt Finley, który - zdaniem białoruskich służb specjalnych - jest funkcjonariuszem amerykańskiego Federalnego Biura Śledczego (FBI).

Afera szpiegowska z marca, w której nikt nie został aresztowany, powróciła w oficjalnych mediach w chwili narastającego napięcia w stosunkach między Białorusią a USA. W sobotę, z Białorusi wyjechało 11 amerykańskich dyplomatów, którzy zostali uznani za osoby niepożądane przez władze w Mińsku.