Dyplomatyczna wojna na linii Mińsk-Waszyngton to sygnał dla Rosji - twierdzi białoruski politolog Walerij Karbalewicz. Jutro amerykańską ambasadę w Mińsku opuści 11 z 15 dyplomatów. To efekt żądania reżimu Łukaszenki, by przedstawicielstwo USA zmniejszyło skład osobowy.

Mińsk gra ostro ponieważ nie ma nic do stracenia. Stosunki z USA prawie nie istnieją a uderzenie w amerykańskich dyplomatów to przekaz dla Kremla, który brzmi: Jesteśmy waszym najwierniejszym sojusznikiem, biorąc nienajlepsze stosunki Rosji ze Stanami Zjednoczonymi, głownie przez plany przyjęcia Ukrainy do NATO - mówi Karpalewicz reporterowi RMF FM.

Dodał, że ta wojna to też wyraz wdzięczności Rosji za niskie ceny gazu. Nie bez znaczenia jest też budowanie wizerunku Łukaszenki, który uwielbia demonstrować siłę i bardzo się obawia by ktoś go nie posądził o słabość.