Po niedzieli, która była dniem protestów w całej Białorusi, nie słabną demonstracje przeciwko Alaksandrowi Łukaszence. Od rana nie działa państwowa telewizja - pracownicy ogłosili strajk. Podczas spotkania Łukaszenki z robotnikami publiczność krzyczała: „Odejdź!”. Protestujący pracownicy fabryk od rana uczestniczą w marszu, odwiedzając kolejne zakłady produkcyjne.

Od rana na ulice Mińska wyszli robotnicyByliśmy w zakładach produkcji ciągników kołowych (MZKT), w zakładach samochodowych (MAZ), w Krynicy, w zakładzie budowy silników, w zakładach Słodycz; przeszliśmy już chyba z 20 km - powiedzieli PAP Andrej i Dzmitry z zakładów traktorowych MTZ, którzy od rana idą przez miasto w kolumnie z innymi robotnikami.

W studiu państwowej białoruskiej telewizji nie pojawili się prowadzący. Od rana widzowie mogli zobaczyć puste fotele. W tle grała muzyka.

Pod budynek państwowej rozgłośni przyszli protestujący Ludzie pod budynkiem telewizji domagają się, by zaczęła ona pokazywać prawdę o wydarzeniach na Białorusi. Żądają uwolnienia zatrzymanych i przeprowadzenia uczciwych wyborów.

600 pracowników telewizji złożyło podpisy pod odezwą popierającą protesty. Część z nich nie ma już wstępu do budynku. Ivan Eismant, szef kanału zaapelował do dziennikarzy, którzy nie zgadzają się z rządem, aby odeszli z pracy. Koło siedziby telewizji zebrali się też demonstrujący.

Robotnicy do Łukaszenki: "Odejdź, idź precz!"

Do incydentu doszło też podczas wizytacji Łukaszenki w fabryce traktorów. W czasie spotkania robotnicy zaczęli krzyczeć do Łukaszenki: "Odejdź, idź precz!".

Robotnicy podczas spotkania z prezydentem zażądali jego dymisji, wypuszczenia więźniów politycznych i rozpisania nowych wyborów prezydenckich. Łukaszenka zadeklarował w przemówieniu, że jest gotowy dzielić się władzą, ale nie będzie tego robił pod naciskiem. 

Cytat

Nigdy nie doczekacie się ode mnie, abym zrobił coś pod presją. Nie będzie wyborów
- stwierdził Łukaszenka.

Cichanouska: Jestem gotowa zostać narodowym liderem Białorusi

Swiatłana Cichanouska o poranku zamieściła swoje przemówienie w internecie. Zachęciła w nim białoruskich urzędników i milicjantów do tego, żeby przeszli na stronę protestujących. Zadeklarowała, że obejmie ich amnestia, jeżeli teraz przyłączą się do manifestujących. 

Białorusini to ludzie, którzy nie akceptują przemocy. Są szczodrzy i sprawiedliwi. I jeśli wy postanowicie nie wypełniać zbrodniczych rozkazów i przejść na stronę społeczeństwa, oni wam wybaczą i poprą was - oświadczyła. Jesteśmy jedną całością, którą ktoś chce rozerwać. Nie mamy prawa podnosić ręki na siebie nawzajem - powiedziała Cichanouska.

Drodzy Białorusini, przeżywamy teraz trudny okres, kiedy podłość graniczy z heroizmem, a rozpacz z odwagą. Musimy dokonać wyboru, potrzebujemy czasu. Dzisiaj, kiedy chowamy naszych bohaterów, płaczę razem z wami. To niesamowita strata dla kraju, kiedy giną niewinni, młodzi ludzie. W przyszłości powinniśmy nazywać ulice ich imionami. Ich nazwiska zostaną zapamiętane - zadeklarowała.

Podziękowała też za dotychczasowe poparcie, które udzielili jej Białorusini. Nie miałam złudzeń co do mojej kariery politycznej. Nie chciałam być politykiem, ale los zdecydował, że znalazłam się na froncie walki z bezprawiem i niesprawiedliwością. Daliście mi siłę, podziwiam waszą odwagę. Daliście mi swoje głosy, bardzo to doceniam - stwierdziła.

Wszyscy chcemy wyjść z tego kręgu, w którym znaleźliśmy się 26 lat temu. Dlatego jestem gotowa wziąć na siebie odpowiedzialność i działać jako narodowy przywódca, aby sytuacja w kraju się uspokoiła i weszła w normalny rytm, abyśmy uwolnili naszych więźniów politycznych i w krótkim czasie przygotowali ramy prawne potrzebne do przeprowadzenia nowych wyborów prezydenckich, prawniczych, uczciwych, które zostaną zaakceptowane przez społeczność międzynarodową - powiedziała.


Opracowanie: