Strajkujący funkcjonariusze francuskiej straży miejskiej wylegli na ulice największych miast, by żądać natychmiastowych podwyżek płac i lepszego uzbrojenia, bo kryzys spowodował nagły wzrost przestępczości we Francji. Twierdzą, że stali się dla gangsterów bezbronnymi królikami do odstrzału.

Po niedawnym zabiciu 26-letniej nieuzbrojonej funkcjonariuszki straży miejskiej przez przygotowujących napad na bank gangsterów w Val-de-Marne pod Paryżem, szef MSW Brice Hortefeux obiecał jej kolegom w całym kraju paralizatory. Związkowcy oburzają się, że to zdecydowanie za mało.

Jesteśmy wściekli! Wszyscy funkcjonariusze straży miejskiej muszą mieć broń palną, bo dla gangsterów mundur to mundur - wszystko jedno, czy chodzi o straż miejską, policję czy żandarmerię. Jak nas widzą, to strzelają! - powiedział jeden ze związkowców paryskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi.

Funkcjonariusze straży miejskiej (bez mundurów, bo zakazuje im to prawo) zorganizowali więc pod paryską siedzibą Związku Francuskich Merów "protest decybelowy". Puszczają pod oknami tego gmachu bardzo głośną muzykę rockową i robią koncerty na gwizdki, od których przedstawicielom związku prawdopodobnie puchną uszy.