Według niemieckiej minister rolnictwa Ilse Aigner zanieczyszczenie pasz dla zwierząt dioksynami mogło być efektem działania z premedytacją. "Sprawcy byli i są pozbawieni skrupułów" - powiedziała polityk przemawiając w Bundestagu.

Zdaniem pani polityk, władze wyciągną konsekwencje z afery dioksynowej. Minister zapewniła, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia ludzi. Jak dodała, tylko w nielicznych próbkach jaj i mięsa stwierdzono wyższą niż dopuszczalna zawartość rakotwórczych dioksyn.

Niemiecki rząd zaakceptował zaproponowany przez Aigner 14-punktowy plan działań, który ma zaostrzyć standardy produkcji pasz dla zwierząt hodowlanych. Producenci pasz będą musieli kontrolować składniki, z których powstaje produkt. Będą też musieli informować władze o wynikach testów. Każdy zakład wytwarzający pasze będzie musiał zdobyć odpowiednie pozwolenie. Według Aigner należy należy oddzielić produkcję tłuszczów paszowych i tłuszczów przeznaczonych do celów technicznych. Niemiecka minister planuje również stworzenie "systemu wczesnego ostrzegania" w przypadku zanieczyszczenia środków spożywczych i pasz dioksynami.

Na początku stycznia ujawniono, że do hodowców w Niemczech trafiły tony paszy zanieczyszczonej dioksynami. Wyższą niż dopuszczalna zawartość rakotwórczych substancji wykryto w jajach kurzych oraz wieprzowinie. Prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko firmie Harles und Jentzsch ze Szlezwika-Holsztynu, produkującej tłuszcze paszowe.