Do 8 lat więzienia grozi trzem młodym mężczyznom, którzy usłyszeli zarzuty nieumyślnego doprowadzenia do katastrofy w ruchu lądowym w związku z katastrofą kolejową w Zwierzynie. Podejrzani pracowali przy rozładunku wagonów towarowych. Do wypadku doszło we wtorek wieczorem. Wagony wjechały w budynek PKP, zamieszkiwany przez co najmniej 10 osób. Zginęła kobieta i mężczyzna z parteru domu i stojąca na peronie 18-latka.

Zarzut nieumyślnego doprowadzenia do katastrofy kolejowej postawiono 19-letniemu operatorowi koparki i 19-letniemu synowi właściciela firmy rozładunkowej oraz ich 17-letniemu pomocnikowi, który był pierwszy dzień w pracy.

Według rzecznika Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. Dariusza Domareckiego, podejrzani samodzielnie podjęli decyzję o odłączeniu lokomotywy od wagonów towarowych i zwolnieniu blokady hamulcowej. To spowodowało, że skład ruszył, wykoleił się i uderzył w budynek mieszkalny. Podejrzani nie kwestionują, że rozłączyli wagony od lokomotywy i zwolnili hamulce. Jednak "każda z tych osób inaczej przedstawia przebieg tego zdarzenia: kto miał podjąć decyzję, kto fizycznie hamulce miał zwalniać".

W czwartek rano strażakom udało się wydobyć ciała dwóch osób, które zginęły po tym, jak w ich dom uderzyły wagony towarowe. 75-letnia kobieta i 55-letni mężczyzna znajdowali się w mieszkaniu na parterze; wbił się w nie jeden z siedmiu wagonów. W domu mieszkało dziesięć osób. Na razie nie przyjęli zastępczych mieszkań oferowanych przez PKP, bo są one oddalone od Zwierzyna kilkanaście kilometrów.

Skład, który wjechał do środka budynku, na razie nie będzie wyciągany. Po zakończeniu prac zabezpieczających dom zostanie przekazany zarządcy, czyli PKP. Decyzje, co stanie się z tym budynkiem, zapadną po zakończeniu prac i wydaniu opinii przez rzeczoznawcę.