Obrońcy Karoliny Z., skazanej na 8 lat więzienia za to, że prowadząc po amfetaminie auto, śmiertelne potrąciła na pasach dwóch chłopców, złożyli kasację do Sądu Najwyższego. Adwokaci nie chcieli zdradzić, jakie argumenty wysunęli w kasacji. Zasłaniali się dobrem klientki.

Pod koniec listopada ubiegłego roku bielski sąd okręgowy utrzymał w mocy wyrok niższej instancji. Kobieta - oprócz kary więzienia - otrzymała dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Musi też zapłacić po 50 tys. zł zadośćuczynienia rodzinom nieżyjących 10-letnich chłopców.

Do wypadku doszło w październiku 2012 r. w Kozach koło Bielska-Białej na Śląsku. Rozpędzony do blisko 100 km na godz. peugeot, który prowadziła Karolina Z., uderzył w przechodzących przez jezdnię na pasach dwóch 10-latków. Jeden zginął na miejscu, drugi zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Okazało się, że kobieta była pod wpływem amfetaminy.

Obrona podważała zeznania świadków

Adwokaci zapowiadali kasację zaraz po decyzji sądu okręgowego. Mec. Rafał Bargiel podkreślał wówczas, że obie instancje odrzuciły wszelkie okoliczności przemawiające na korzyść Karoliny Z. Już w apelacji zwracał uwagę, że proces był nierzetelny, gdyż sąd przeprowadził go jedynie na podstawie opinii zleconej przez prokuraturę. Wskazywał na opinie świadków, w tym policjantów, z których wynikało, że kobieta tuż po wypadku nie sprawiała wrażenia, by była pod wpływem narkotyku. Sugerował, że mogła go zażyć już po nim, gdy policjanci zwolnili ją na krótko do domu. Obrona podważała też zeznania świadków, wskazując na więzi, które część z nich łączyły z rodzicami ofiar.

Sąd okręgowy nie podzielił żadnego z argumentów obrony. Skrytykował wprawdzie policjantów, którzy tuż po wypadku zwolnili Karolinę Z. do domu bez przebadania jej pod kątem użycia narkotyków, ale uznał też, że zeznania świadków są logiczne i spójne.

(mal)