Szkoły nauki jazdy mają problem z chętnymi do praktycznej nauki jazdy. O ile na zajęciach teoretycznych są pełne grupy, o tyle na jazdy chce chodzić tylko część z kursantów. Powodem jest zła pogoda oraz odpowiedzialność przed sądem za ewentualny wypadek, którego ryzyko w tych warunkach jest znacznie większe.

Na początku grudnia kursantka z Radzynia Podlaskiego została skazana na półtora roku więzienia w zawieszeniu, bo podczas jazdy w fatalnych warunkach spowodowała śmiertelny wypadek.

Bo się boimy...

Wyrok odbił się szerokim echem i na efekty nie trzeba było długo czekać. Kursanci mówią wprost: Boimy się. Jest świadomość tego, że jeśli coś by mi się takiego przytrafiło, to będę odpowiadać. Nie chcę sie niepotrzebnie stresować - mówi Magda, ucząca się w jednej z lubelskich szkół nauki jazdy. Poczekam z jazdami, aż będzie ciepło. Mam czas - dodaje.

Uczymy kursantów od 16 lat. Różne były zimy, ale nigdy nie było takiego strachu. Pełne obłożenie ma tylko 50 procent naszych samochodów i instruktorów - mówi Maciej Kulka, właściciel szkoły nauki jazdy, dodając, że zimą zawsze było trochę mniej jazd, ale nie aż tak. Kursanci wprost mówią, że się wystraszyli. W wielu szkołach na jazdę można się umówić z dnia na dzień.

Przyszli kierowcy nie kończą kursów, nie zapisują się na egzamin.

Wyhamowanie widać w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Lublinie. Kolejka z ponad miesiąca skróciła się do półtora tygodnia. Na przykład w Chełmie na egzamin można się umówić w ciągu kilku dni. Wszystko wskazuje więc na to, że kursanci boją się poślizgnąć na starcie. Instruktorzy rwą z kolei włosy z głowy powtarzając: "byle do wiosny".