Nie widać końca śledztwa w sprawie nielegalnych odpadów składowanych na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Najpierw przeszkadzał intensywny deszcz, później zagrożenie powodziowe. W Myszkowie z tego powodu wstrzymano wydobywanie beczek z chemikaliami. Biegły nie może więc wydać opinii o ewentualnym zagrożeniu dla środowiska.

Zakopane na jednej z działek w Myszkowie beczki odkryto kilka tygodni temu. Ich wykopywania jednak nie zakończono do dziś, bo po intensywnych majowych opadach deszczu ziemia była zbyt miękka. Pojemników z trującymi substancjami może być tam nawet ponad sto. Prokuratura musi czekać na wyciągnięcie wszystkich, żeby biegły mógł przygotować opinię o ewentualnym zagrożeniu dla środowiska. A od tej opinii zależeć będzie, czy taki właśnie zarzut będzie można postawić właścicielowi działki. Prokuratura próbuje też ustalić, skąd mężczyzna miał u siebie taką ilość szkodliwych odpadów.

W okolicy Myszkowa w ostatnich miesiącach szkodliwe odpady znaleziono jeszcze w dwóch innych miejscach. Prokuratura połączyła te wątki i prowadzi teraz jedno śledztwo. Wstępnie biegli ustali, że w części beczek znajdowały się m.in. trujące kwasy, rtęć i odpady medyczne.